poniedziałek, 18 kwietnia 2016

21. Wojenne dzieci






Urodziły się  w wolnej Polsce.  Wychowane zostały w duchu umiłowania Ojczyzny i wolności. Miały szczęśliwe dzieciństwo, które w okrutny sposób i bezpowrotnie zniszczyła wojna. W czasie okupacji poznały co to strach, głód, śmierć. Pozbawione przez okupanta możliwości kształcenia, rozwoju, zabawy… W Powstaniu roznosiły pocztę, meldunki, pomagały w szpitalach polowych, czasem walczyły z bronią w ręku. Ginęły! DZIECI, które zbyt szybko musiały dorastać…
Sławomir Pocztarski urodził się w 1930 roku, był synem urzędnika przy prezydencie Stefanie Starzyńskim. Wychował się w domu pełnym ciepła i miłości. Mama i gosposia, które „rządziły” w domu miały wielką słabość do bardzo żywego i psotnego Sławka, wybaczały mu każdy figiel. Mądry i bardzo wyrozumiały ojciec doskonale zdawał sobie sprawę, że nic po jego „stanowczym” zdaniu. Kształtowanie młodego charakteru powierzył drużynie harcerskiej. Jak się okazało, była to doskonała decyzja. Efekty były widoczne już we wrześniu 1939 roku. Pomimo lęku wysokości, Sławek włączył się do pracy zespołów sprawdzających czy na dachach nie ma pocisków i bomb zapalających. Nie myślał o swoich lękach, zadanie trzeba było wykonać. Do konspiracji trafił dzięki swojemu nauczycielowi i księdzu Trószyńskiemu. W lutym 1943 roku złożył przysięgę harcerską. Od tej pory miał przydzielane zadania: roznosił ulotki, malował kotwice i napisy, składał kwiaty w miejscach egzekucji… W Powstaniu najpierw był w plutonie zwiadowczym. Obserwował niemieckie oddziały i informacje przekazywał swoim dowódcom. Brał udział w przejmowaniu i transportowaniu zrzutów. Od września walczył z bronią w ręku. Zawsze starał się być odważny, przekonywał wszystkich i siebie najbardziej, że jest żołnierzem i wcale się nie boi. Naprawdę bywał czasem bardzo przerażony, wystraszony, bliski łez – jak każde dziecko.  Odnalazł matkę i siostry i z nimi wyszedł z Warszawy. Nie przeżył jego ukochany ojciec.

Jadwiga Wysocka urodziła się w 1934 roku w rodzinie kupieckiej. Dzieciństwo miała szczęśliwe i dostatnie. Pierwszym wydarzeniem zakłócającym tę beztroskę było powołanie ojca do wojska, w sierpniu 1939 roku. Jadwiga i jej brat zapamiętali płacz mamy, która była zawsze radosną i dzielną kobietą. Pod koniec września ranny wrócił do Warszawy. Całą okupację rodzice robili wszystko co możliwe, żeby chronić dzieci. Nie udało się. Jadwiga zapamiętała strach, który jej wiecznie towarzyszył. W nocy nalot, pobudka i szybkie ubieranie, biegiem do piwnicy. Czasem trzeba było tam spędzić kilka godzin. Tak bardzo się bała, że cały czas szczękała zębami, nie była w stanie tego opanować. Ogromny strach wywoływał również pisk hamujących opon niemieckich samochodów, walenie kolbami do bramy, a potem czekanie do, której wejdą klatki. Każde wyjście związane było z niepewnością. Czy  nie będzie łapanki, obławy, strzelaniny? Rodzice Jadwigi nie walczyli w Powstaniu, ale cały czas kogoś ratowali, przygarniali i pomagali. Dzielili się zdobycznym jedzeniem, ubraniem, lekarstwami. Ojciec odkopywał zasypanych, pomagał przy rannych.  Wiele razy rodzice  powtarzali, że człowiek w pojedynkę nie przeżyje. Obowiązkiem silniejszego, zaradniejszego jest wspieranie słabszych. Tę nauką siostra Urszulanka Jadwiga Wysocka zapamiętała i kieruje się nią w życiu.

Urszula Korzeniowska urodziła się w 1938 roku. Wojny i początku okupacji nie zapamiętała, ale późniejsze lata, Powstanie i tułaczkę pamięta dobrze. Szczególnie te wydarzenia, które mocno przeżyła, które wywołały dużo emocji, szczególnie strach.
Matka, która była krawcową, przeszywała mundury dla konspiracji, potem je odwoziła w wyznaczone miejsce. Ula zawsze jej towarzyszyła. Któregoś dnia na moście Poniatowskiego była obława na handlarzy. Niemcy dokładnie sprawdzali wszystkie bagaże. Miała 6 lat, ale doskonale zdawała sobie sprawę co im grozi, jeżeli znajdą przy mamie mundury. Kiedy stali z uniesionymi rękoma, jej oczy znalazły się na wysokości barierek mostu. Z zachwytem zaczęła odkrywać ich piękno. Wszystko przestało się liczyć. Nie ważna była rewizja, ogromne niebezpieczeństwo. Widziała tylko te barierki. Tak broniła się przed stresem i paniką, za wszelka cenę odwracała uwagę.
Bardzo bała się Niemców, to był efekt ostrzeżeń i podsłuchanych rozmów rodziców.
Na imieniny dostała niewielkie pieniądze. Rodzice zgodzili się, żeby poszła do pobliskiego sklepu po słodycze. Biegła szybko, tak rzadko mogła je jeść. Zawadziła nogą o krawężnik i upadła. Miała poobijane kolana, z warg leciała krew. Zanim zdążyła się podnieść, obok zobaczyła niemiecki mundur i uśmiechniętą twarz. Oficer wyjął białą chusteczkę i wytarł jej buzię. Jego życzliwość nie uspokoiła jej, wprost przeciwnie. Była sparaliżowana ze strachu. Nie mogła zrobić kroku.
Urszula przeżyła Powstanie i obóz przejściowy na Zieleniaku. Widziała bitych i katowanych ludzi. Słyszała krzyki gwałconych kobiet. Przeszła przez Pruszków i popowstańczą tułaczkę. Zaraz po zakończeniu walk w Warszawie rodzina wróciła. Z domu zostały tylko gruzy. Cały ocalony dobytek rodziny to srebrna łyżeczka i pamiątkowy talerzyk po dziadkach.

Antoni Chojdyński urodził się w 1929 roku. Okupację i Powstanie spędził w placówce opiekuńczo – wychowawczej „Nasz Dom” na warszawskich Bielanach. Kierownikiem była Maryna Falska, która bardzo dbała nie tylko o wikt, ale o wychowanie. Dzieci były uczone odpowiedzialności za siebie i drugiego człowieka. Dość częstym gościem na Bielanach był Janusz Korczak. Kiedy Niemcy zaczęli likwidować getto, wiele żydowskich dzieci znalazło schronienie w „Naszym Domu”. Starsi wychowankowie działali w konspiracji, po wybuchu Powstania poszli walczyć. Na terenie placówki był szpital polowy, wychowankowie byli w nim sanitariuszami, zaopatrzeniowcami i porządkowymi. Wielu wychowanków straciło życie. Maryna Falska i Janusz Korczak również nie przeżyli. Całe swoje życie poświęcili dzieciom i do końca byli im wierni.

2 komentarze:

  1. WARTO BYŁO I NADAL WARTO JEST ŻYĆ,GDY MA SIĘ TAK WSPANIAŁYCH PRZYJACIÓŁ NA CZEŁE Z NASZĄ KOCHANĄ MAŁGOSIĄ POCICHU NAZYWANĄ PRZEZ POWSTAŃCÓW WARSZAWY ANIOŁEM STRUŻEM POWSTAŃCZYM.ŻYCZYMY ZDROWIA I NIE SZCZĘDZENIE ATRAMENTU.ŚCISKAMY.

    OdpowiedzUsuń
  2. WARTO BYŁO I NADAL WARTO JEST ŻYĆ,GDY MA SIĘ TAK WSPANIAŁYCH PRZYJACIÓŁ NA CZEŁE Z NASZĄ KOCHANĄ MAŁGOSIĄ POCICHU NAZYWANĄ PRZEZ POWSTAŃCÓW WARSZAWY ANIOŁEM STRUŻEM POWSTAŃCZYM.ŻYCZYMY ZDROWIA I NIE SZCZĘDZENIE ATRAMENTU.ŚCISKAMY.

    OdpowiedzUsuń