czwartek, 21 kwietnia 2016

24, Z antykiem pod pachą

 Barbara Gancarczyk  w katedrze, opowiada o ratowaniu figury Chrystusa.
 Barbara Gancarczyk przed katedrą św. Jana
 
 Ulica Jezuicka rok 1945. Tędy przenoszona była w sierpniu 1944 roku figura Chrystusa.



Wieczorem 1 sierpnia 1944 roku, Hitler wydał Himmlerowi ustny rozkaz zrównania Warszawy z ziemią i wymordowania wszystkich mieszkańców.  Rozpoczęło się świadome i bezwzględne niszczenie obiektów mających wartość historyczną, kulturalną czy duchową. Stare Miasto zostało zrujnowane prawie w 100 proc.
„Każdy naród żyje tak długo jak żyją jego dzieła kultury”, ich ratowanie było jedną z form walki. Największe skupisko bezcennych dzieł sztuki i narodowych pamiątek znajdowało się na Starówce i tam też Niemcy wykazali się największym barbarzyństwem niszcząc dokładnie wszystko. Dzielnica ta została odcięta od reszty walczącej Warszawy. Wszystko płonęło i waliło się. Rynek przestał istnieć. Zupełnie została zniszczona archikatedra , resztki wysadzono w powietrze. 2 września zburzyli Kolumnę Zygmunta, a 4września niemieckie czołgi rozjechały płyty Grobu Nieznanego Żołnierza… Pod dowództwem kustosza Muzeum Narodowego Zygmunta Miechowskiego zorganizowano ekipę ratunkową. Wynosili resztki ocalałych dóbr naszej kultury. Zbierali ze spalonych świątyń i kamienic dzieła sztuki i znosili do podziemi kamienicy Baryczków przy staromiejskim rynku. Robili to z niezwykłym bohaterstwem, kiedy przeszukiwali gruzy katedry św. Jana, obok słyszeli głosy Niemców,  ta część Starego Miasta była już w ich rękach. Bezcenne dzieła ratowano również spontanicznie. Robili to żołnierze, duchowni, ludność cywilna. Historię uratowania figury Cudownego Jezusa Chrystusa opowiedziała mi Barbara Piotrowska Gancarczyk, sanitariuszka z batalionu „Wigry”.


Chłopcy  z batalionu „Wigry” objęli placówkę w katedrze św. Jana 11 sierpnia. Przebiegała tam linia frontu i budynek wielokrotnie płonął, ale za każdym razem udało się ogień ugasić. 16 sierpnia zaczęły płonąć znajdujące się w pobliżu domy. Był bardzo silny wiatr, który rozniecał płomienie i przenosił dalej. Próby gaszenie nie przynosiły efektów, było coraz mniej wody. Przybywało rannych i zabitych. Pożar niszczył już wnętrze katedry. Basia Piotrowska i Teresa Potulicka dostały polecenie przejścia na pozycje przy Jezuickiej. Droga przez podwórko była odcięta, Niemcy bezustannie ostrzeliwali i rzucali granaty. Zdecydowały przejść katedrą. W środku widok był straszliwy. Płonęła Kaplica Literacka, gdzie złożono mnóstwo bezcennych książek i albumów. Basia kilka godzin wcześniej przeglądała je.  Kilka albumów, które ją zainteresowały odłożyła z myślą, że w wolnej chwili przejrzy… Wszystko spłonęło. Noga za nogą przesuwały się lewą nawą, prawa już była w ogniu. Ogromny dym i straszliwe gorąco, utrudniało przejście. Wśród tego dymu zobaczyły księdza usiłującego zdjąć krzyż z figurą Pana Jezusa. Wtedy nie wiedziała, że był to ksiądz Wacław Karłowicz. Widać było, że już nie daje rady. Gryzący dym i żar powodowały, że tracił siły. Podbiegły do niego. Wszędzie pod nogami, w gruzach, kurzu walały się bezcenne wota z gablot. Księdzu udało się ściągnąć figurę, dziewczęta pomogły wynieść ją z kościoła. W pobliskiej bramie trzeba było zdemontować ręce Chrystusa. Rozłożone nie pozwalały na przejście wąskimi korytarzykami piwnic. Niosła je Basia, szła pierwsza, robiąc przejście dla księdza i młodego Powstańca niosących figurę. Kiedy ludzie słyszeli, że niosą figurę Cudownego Pana Jezusa padali na kolana, modlili się i płakali.
Bezcenna figura ocalała. Najpierw zaniesiono ją do sióstr szarytek na ulicę Starą. Dwa dni później, w czasie bombardowania, została zniszczona kaplica, ale figura ocalała. Pionowa nasada ołtarza, tak się przechyliła, że nakryła ją. Tego samego dnia, jeden z księży przeniósł ją do dominikanów, do kościoła św. Jacka. Złożono figurę w podziemiach. Był tam szpital. Chrystusa położono  na jednym z łóżek i nakryto wojskowym płaszczem. Podobno jeden z księży spowiadających rannych, pochylił się, żeby wysłuchać grzechów żołnierza nakrytego płaszczem. Dotknął go, ale gdy poczuł, że jest zimny i sztywny, chciał go wynieść i dopiero wówczas zorientował się, że to Cudowny Pan Jezus. Kościół został później  zbombardowany, pod gruzami zginęło mnóstwo ludzi. Po upadku Starówki Niemcy wysadzili pozostałą część murów. Przy odgruzowywaniu Starówki spod stosu cegieł i kamieni wydobyto prawie nienaruszoną postać Chrystusa. Do 1948 roku znajdowała się w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na Krakowskim Przedmieściu. Po częściowym odbudowaniu katedry, w uroczystej procesji przeniesiono Cudownego Pana Jezusa na odwieczne miejsce, do kaplicy Baryczków.

Barbara Piotrowska szła w tej procesji, patrzyła ze łzami i ściśniętym sercem na tysiące modlących się ludzi. Myślami wracała do sierpnia 1944 roku.

2 komentarze:

  1. DZIĘKI DROGIEJ MAŁGOSI AUTORKI TYCH STRON NAWET MY POWSTAŃCY WARSZAWY DOWIADUJEMY SIĘ O AKCJACH I WZRUSZENIACH OKRESU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO,CHWIL KTÓRE ZACIERAJĄ SIĘ W PAMIĘCI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za życzliwe słowa! To taki doping do pracy!

      Usuń