środa, 6 kwietnia 2016

9. Moje zagapienie na Muzeum Powstania Warszawskiego




Zagapienia to moje fascynacje, zachwyty, uczucia i myśli. Jednym z wielkich zagapień jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Było nim jeszcze zanim tutaj trafiłam, nawet jeszcze zanim zostało otwarte. Minęło pięć lat zostałam jednym z jego małych ogniw, oprowadzam grupy. Chociaż nie jestem etatowym pracownikiem tylko wolontariuszem zdarzało mi się pracować siedem dni w tygodniu, nawet w dni kiedy było zamknięte dla zwiedzających.  Początki były bardzo trudne. Nigdy nie zapomnę swojej pierwszej grupy – prywatne gimnazjum z dość dużego miasta. Chyba nie byłam dobrym przewodnikiem, do tego zupełny brak doświadczenia, kolosalny stres potęgowały zdenerwowanie. Bardzo się starałam, wydawało mi się, że powinnam powiedzieć wszystko co wiem. Mój strach młodzież natychmiast wyczuła, nie byłam w stanie nad nimi zapanować. Nauczyciel ciągle rozmawiał przez telefon, nie zamierzał ułatwić mi pracy. Kiedy skończył rozmawiać, spojrzał na zegarek i bez żadnych ceregieli powiedział mi: „ Niech się pani nie wysila, ja jestem nauczycielem wychowania fizycznego i nie bardzo mnie historia interesuje, a ich to mało co interesuje. Właściwie to przyjechaliśmy tutaj do Złotych Tarasów, ale trzeba było coś wpisać”. Zupełnie nie wiem jak udało mi się dojść do końca. Potem długo płakałam… Z każdym dniem nabierałam doświadczenia, mnóstwo czytałam, żeby czuć się pewniej. Przestałam się bać i myśleć – co będzie jak ktoś zada pytanie na, które nie odpowiem. Dzisiaj doskonale sobie radzę nawet jak zdarzają się pytania napastliwe, atakujące. Jeżeli atakuje ktoś, kto ma wiedzę, staram się z nim dyskutować. Spokojnie wyłuszczyć swoje zdanie. Jeżeli jest to chęć wyżycia się i pyskówka – ignoruję.
Przez te lata były grupy bardzo różne. Takie, o których chciałoby się zapomnieć i takie, które na zawsze zostają w sercach. Coraz rzadziej myślę – marna grupa. Kiedy witamy się jestem w stanie ocenić jaka to grupa i mówić do nich, a nie do moich ambicji. Najbardziej rozgadaną i trudną do opanowania młodzież proszę o 10 minut całkowitej uwagi. „Dwoję się i troję”, żeby przez ten czas przekonać ich do tematu i siebie. Najczęściej udaje się. Z wieloma grupami jestem zaprzyjaźniona. Mam „swoje” szkoły i zaprzyjaźnionych nauczycieli. Z wieloma opiekunami utrzymuję kontakty, a nawet zdarzyły mi się przyjaźnie …  Kiedyś poproszono mnie, żebym oprowadziła harcerzy z Ostrołęki. W grupie były zuchy, najmłodsi mieli chyba po 8 lat. Pomyślałam – co ja im powiem. Małe dzieci, niewiele zrozumieją. Chodziliśmy bardzo długo, chyba nigdy nie zadano mi tylu mądrych pytań. Zachowywali się jak dorośli ludzie, tylko z dziecięcym wdziękiem i wrażliwością. Bardzo jestem uczulona na zachowanie w kanałach. To część ekspozycji mówiąca o bardzo tragicznych zdarzeniach, a nie lunapark. Moje zuchy przeszły w idealnej ciszy, trzymając dłonie na serduszkach.
Podobne przeżycia miałam oprowadzając harcerzy z 63 DH Szare Szeregi im. Henryka Kończykowskiego ps. „Halicz” z Dziwnowa .
Wyjątkowymi uczuciami darzę grupy osób niepełnosprawnych intelektualnie, to  bardzo wrażliwi i wdzięczni odbiorcy. Pamiętam kilkunastoletniego chłopca, który zadawał mnóstwo pytań, opowiadał mi o Piłsudskim. Byłam zdziwiona, bo jego niepełnosprawność była bardzo duża. W czasie rozmowy opowiedział mi, że historii uczy go tata. Najczęściej słuchają muzyki patriotycznej i rozmawiają o czym była ta pieśń i z jakimi wydarzeniami naszej historii jest związana  Chwała takim rodzicom!
Kiedyś napiszę książkę o tym moim oprowadzaniu. Marzy mi się, żeby uczyła i zachęcała do nauki historii, ale żeby też wywoływała radosny uśmiech. Bo takie są moje kontakty z grupami – zachęcam ich do poznawania historii, ale również uczę się wielu rzeczy od nich. Razem przeżywamy mnóstwo emocji, ale i śmiejemy się.

1 komentarz:

  1. DROGA MAŁGOSIU WYDAJE MI SIĘ ,ŻE SZKOŁY I MPW TO ZNAKOMITE MIEJSCA KONTAKTÓW Z MŁODZIEŻĄ,W KTÓRYCH JEST DOSKONAŁY KLIMAT UCZENIA MŁODZIEŻY HISTORII TAK PO LUDZKU BEZ STOPNI ,W KLIMACIE PRZYJAŻNI I CIEPŁA.POZDRAWIAM SŁAWEK

    OdpowiedzUsuń