Chociaż na chrzcie pomylono kolejność
jej imion i wpisano Maria Roża. Zawsze używała drugiego imienia, była Różą. Jej
ojcem chrzestnym był generał Józef Haller. Rzadko imię tak bardzo pasuje do osoby. Róża
to symbol kobiecości. Oznacza uznanie i szlachetność. Róża Nowotna Walcowa była
niezwykłą, bardzo szlachetną i skromną kobietą. Chociaż uczestniczyła w wielu wydarzeniach,
bardzo ważnych dla naszego kraju i historii, zawsze pozostawała lekarzem. Jej droga do tego zawodu
nie była lekka. Ojciec i starszy brat byli lekarzami, ona też marzyła o
medycynie, ale odradzono jej. Po zdaniu matury w 1939 rok, miała pójść na prawo.
Wybuchła wojna, potem była okupacja. Potrzeba było więcej lekarzy niż prawników,
zaczęła studiować tajną medycynę. Listownie poinformowała ojca o tej decyzji.
Pogodził się z jej wyborem, przecież sam ją zaraził tym bakcylem.
Janek Walc również pochodził z
rodziny lekarskiej. Róża i Jan spotkali się na tajnych studiach. Wspólne
studiowanie, praktyki w szpitalu zbliżyły młodych. Początek ich znajomości wcale nie był łatwy.
Janek podkochiwał się w ich wspólnej koleżance Zosi, a Róży, ze względu na
bardzo puszystą fryzurę, często dokuczał, żartując – Pudel do wody. Przed
Powstaniem byli już parą. Myśleli nawet o ślubie, ale nie zdążyli. Wybuchło
Powstanie mieli przydział do szpitala przy ulicy Poznańskiej 11. Pierwsza śmierć jednego z kolegów, młodziutkiego
sanitariusza Andrzeja Twardo, przygnębiła wszystkich. Był skromny pogrzeb.
Komendant krótko pożegnał , kapelan zaintonował „Serdeczna Matko”, złożono
biało – czerwone kwiaty. Wtedy zapadła decyzja o ślubie Róży i Jasia. Trochę
poza nimi, bo propozycja wyszła od komendanta i brata Róży. Ślub miał odwrócić
myśli od tragicznych zdarzeń. Młodzi nie mieli nic przeciwko… tylko był wielki
problem Ona była wyznania rzymsko – katolickiego, on ewangelicko –
reformowanego. Dla wielkiej miłości nie ma słowa „niemożliwe”. Ksiądz profesor
Kwieciński wydał im pozwolenie. 12 sierpnia 1944 roku w kaplicy Sióstr Rodziny
Maryi, odbył się pierwszy powstańczy ślub w Śródmieściu. Wcześniej, wzruszona
mającą nastąpić uroczystością, mieszkanka jednego z okolicznych mieszkań
zaprosiła młodych, żeby wykapali się w jej łazience. Panna Młoda miała na sobie
żółtą bluzkę, uszytą jeszcze przed Powstaniem z materiału spadochronowego.
Obrączki były zrobione z łożysk karabinu maszynowego. Róża dostała po ślubie
piękny bukiet dalii, który przez jednego z przyjaciół został przyniesiony z
pobliskiego ogrodu pomologicznego. Wszystkim dopisywały doskonałe humory.
Wieczorem było prawdziwe przyjęcie, dzięki dowództwu, każdy z gości dostał po
lampce czerwonego wina. Siostry zakonne przygotowały kanapki z kiełbasą i
pomidorem. Róża i Jan wiele jeszcze przeżyli ciężkich dni w Powstaniu. Po
wojnie też nie było lekko, ale nigdy nie żałowali decyzji z 12 sierpnia 1944
roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz