środa, 4 maja 2016

36. Chciałem by Warszawa była wielka

 Stefan Starzyński, niezłomny Prezydent Warszawy
 Warszawska ulica lata 30 -te.  Henryk Wasilewski z rodzicami i siostą
Warszawa lata 30 - te. Jadwiga Wysocka z rodzicami i bratem


W latach 1939 – 45 Warszawa straciła ponad 700 tys. mieszkańców. Ginęli w czasie walk, zamordowani zarówno przez Niemców i Rosjan, w obozach koncentracyjnych i łagrach. Ginęli z głodu i wyczerpania… W swoim rodzinnym mieście, na terenie Polski, ale i w różnych zakątkach świata. Niektórzy z nich weszli do naszej historii. O niektórych napisano książki, wspomnienia. Wielu żyje tylko w pamięci ludzi, którzy ich znali. Każdy z moich przyjaciół - Powstańców opowiedział mi przynajmniej o jednej bliskiej sobie osobie, której już nie ma. Wśród nich są tacy, którzy zginęli we wrześniu 1939 roku, w czasie okupacji, Powstania, zamordowani po wojnie. Raz w tygodniu będę pisała wspomnienia o tych, z którymi rozmawiać nie mogłam, ale poznałam ich losy.

Niewielu jest Polaków, którzy nie słyszeli o Stefanie Starzyńskim. Piszą o nim w podręcznikach do historii. Fascynował mnie od momentu kiedy zaczęłam interesować się historią Warszawy i losami warszawiaków w latach 1939 – 45. Moja opowieść o niezłomnym Prezydencie Warszawy powstała na podstawie wspomnień Siostry Urszulanki Janiny Chmielińskiej, która doskonale pamięta i osobiście znała Stefana Starzyńskiego. Jej ojciec pracował w Ratuszu jako radca prawny. Druga jego żona Stefania, macocha siostry Janiny, wtedy Ninki, była jego wieloletnią sekretarką. Również ojciec innego zaprzyjaźnionego Powstańca, Sławomira Pocztarskiego był doradcą prezydenta.
Ninka często bywała u rodziców w Ratuszu i wiele razy go spotkała. W jej domu często i dużo mówiło się o nim, zawsze w samych superlatywach. Sympatia była wzajemna, Stefan Starzyński cenił  ich pracę. Stefania Chmielińska została uznana przez niego za najlepszą sekretarkę. Na pamiątkę ofiarował jej zdjęcie z podpisem „Dla królowej sekretarek”. Była z tej pamiątki bardzo dumna, szczególnej wartości nabrało zdjęcie po aresztowaniu prezydenta przez Niemców. Przed śmiercią poprosiła pasierbicę, żeby włożyła jej to zdjęcie do trumny.

Zawsze był człowiekiem bardzo życzliwym i serdecznym. Zarówno dla współpracowników, jak i zupełnie obcych sobie osób. Po śmierci ukochanej żony, kiedy doznał ogromnego cierpienia, wiele robił dla tych, których dotykały tragedie. Jego miłością i sensem życia stała się Warszawa. Popierał i sam opracowywał długoletnie plany rozwoju stolicy. W przedwojennej Polsce pełnił wiele funkcji, był autorem wielu prac naukowych. Większość Polaków zna go jako heroicznego obrońcę Warszawy we wrześniu 1939 roku. Nie opuścił stolicy, ponieważ temu miastu i jego mieszkańcom przysięgał. Do końca pozostał wierny. Organizował cywilną obronę miasta. Jego radiowe przemówienia dodawały mieszkańcom Warszawy siły, wyzwalały wolę walki i nie pozwalały popaść w stan beznadziei. Kiedy patrzył przez okno rozgłośni radiowej przy Zielnej, mówił: - Nic, że moje marzenia zamieniają się w cmentarze, a domy płoną jak zapałki. Jest coś ważniejszego niż mury miasta.

Kiedy do Warszawy weszli Niemcy próbowano chronić Starzyńskiego. Miał propozycję wyjazdu z Polski, zmiany nazwiska. Nie zgodził się, był przekonany, że Niemcy to naród cywilizowany i uszanują urząd prezydenta stolicy.
Dwukrotnie był wzywany na przesłuchanie, za każdym razem wypuszczony. Trzeci raz został zabrany z Ratusza do budynku policji w alei Szucha. Nie wrócił. Jako najbliższą współpracownicę prezydenta, zatrzymano również Stefanię Chmielińską, macochę siostry Janiny. Wypuścili ją, ale przez jakiś czas musiała się ukrywać.
Działające już Podziemne Państwo Polskie i współpracownicy Stefana Starzyńskiego próbowali dowiedzieć się gdzie jest przetrzymywany i pomóc mu. Jedną noc był w więzieniu przy ulicy Daniłowiczowskiej. Udało się zorganizować ucieczkę. Strażnik miał wyprowadzić prezydenta, ale ten nie zgodził się. Pozbył się złudzeń co do Niemców. Nie miał wątpliwości, że za jego ucieczkę zapłacą życiem dziesiątki niewinnych ludzi. Od tego momentu ślad po nim zaginął. Długie lata nie było wiadomo w jakich okolicznościach i gdzie zakończył życie. Było wiele wersji, ale żadna nie była potwierdzona dowodami.
W 2014 roku zagadka śmierci prezydenta Stefana Starzyńskiego została rozwiązania. IPN ustalił, że  Niemcy wcale nie wywieźli go ze stolicy. Został rozstrzelany przez gestapo w Warszawie albo okolicy. Z więzienia przy Daniłowiczowskiej  zabrali go na Pawiak, potem do 23 grudnia 1939 roku przetrzymywany był w więzieniu na Dzikiej. Stamtąd przewieziony w nieznanym kierunku i rozstrzelany.
Stefan Starzyński już po pierwszym przesłuchaniu miał  świadomość, że Niemcy nie dadzą mu spokoju. Wszystkie swoje pieczątki zostawił swojemu zastępcy. Bardzo przydały się działaczom Podziemnego Państwa Polskiego przy wystawianiu fałszywych dokumentów.

1 komentarz:

  1. PREZYDENT STARZYŃSKI I MÓJ TATA BYLI PRZYJACIÓŁMI.TATA BYŁ DORADCĄ ds.RUCHU KOŁOWEGO.ODAJ ODDALI ŻYCIĘ ZA WARSZAWĘ.

    OdpowiedzUsuń