czwartek, 5 maja 2016

37. Orężem był pędzel, książka, słowo...

 Eugeniusz Tyrajski
 Barbara Piotrowska 1939 rok
 Halina Jędrzejewska ps. Sławka
Witold Kieżun 1939 rok
Już w nocy z 27 na 28 września 1939 roku zaczęło funkcjonować Podziemne Państwo Polskie. Ludziom działającym w jego strukturach przyświecał jeden cel – odzyskanie wolności. Walczyli na różne sposoby. Nie zawsze z bronią w ręku. Orężem mógł być pędzel, książka, słowo…

Barbara Piotrowska Gancarczyk studiowała tajną architekturę. Uczący ich profesorowie chcieli, żeby studenci znali teorię, ale również, żeby odbyli praktyki, a przy okazji wykonali zadania zlecone przez Podziemne Państwo Polskie. Wysyłano ich na tzw. inwentaryzację.  Zostali zatrudnieni w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych. Dostali specjalne zaświadczenia, które umożliwiały im wyjazd poza Warszawę, w okolice Babic i Zielonki. Mieli inwentaryzować wiejskie chałupy. Ile przybyło ile ubyło, bo od tego naliczano ubezpieczenia. To było zadanie zlecone przez ZUS, ale ich najważniejszym celem było wyszukiwanie w terenie zabytkowych chałup i ich dokładne szkicowanie.  Chłopi nie mogli się nadziwić po co oni to robią. Studenci wymyślali zupełnie niewiarygodne tłumaczenia, ale zadanie wykonali doskonale.

Witold Kieżun wspomina swoje pierwsze konspiracyjne zadanie, które miał wykonać w ostatnią niedzielę października 1939 roku. Razem z kolegą Zbyszkiem Osnyk – Syrewiczem mieli przenieść znajdujące się w skrzyniach granaty. Zostały one ukryte we wrześniu 1939 roku w okolicy Cytadeli. Był spokojny wczesny wieczór, bez problemu przeszli przez fosę i doszli do miejsca gdzie były skrzynie. Zabrali dwie i mieli już wyjść z zagrożonego terenu,  niespodziewanie pojawił się Niemiec.  Zaczął krzyczeć: „Halt”. Skrzynki były bardzo ciężkie, nie dali rady z nimi uciekać. Jedną musieli zostawić.  Kilku Niemców strzelało do nich, ale udało im się uciec.  Granaty zakopali przy ulicy Czarneckiego. Doskonale pamiętali miejsce, naprzeciw szkoły Rodziny Wojskowej. W czerwcu 1944 roku przez dwie noce przekopywali cały teren i skrzyni nie znaleźli, byli przekonani, że ktoś ich uprzedził i zabrał granaty… Znaleziono je w czasie Powstania.

10 listopada 1942 roku, w przeddzień Święta Niepodległości, Eugeniusz Tyrajski i jego przyjaciel Kazik, zaopatrzeni w wiadro, lakier asfaltowy i pędzel, poszli malować kotwice i patriotyczne hasła. Byli przy ulicy Myśliwieckiej. Kazik malował na murze, Gienek trzymał wiadro. Zobaczyli idącą od ulicy Górnośląskiej starszą kobietę. Nie przerwali pracy, bo nic nie wskazywało na zagrożenie. Kiedy dochodziła do nich, zaczęła wrzeszczeć po  niemiecku. Kazik trzymał w ręku pędzel, odwrócił się w jej stronę i maznął ją przez całą twarz. Zaczęli uciekać najszybciej jak mogli. Od Górnośląskiej w ich stronę jechał samochód niemieckiej żandarmerii. Wrzask kobiety zaalarmował Niemców. Biegli ulicą Profesorską, potem schodkami w dół. Strzelali za nimi, ale było bardzo ciemno, Niemcy nie mieli odwagi zapuszczać się zbyt daleko. Gienek i Kazik uciekli, ale na wspomnienie pomalowanej Niemki zaśmiewali się. Patrząc w lustro długo  musiała o nich pamiętać. Jakość farby była gwarantowana. Jeszcze długo po wojnie, na resztkach murów widoczne były  ślady ich pracy. Kotwica namalowana przez nich na murze przy ulicy Myśliwieckiej przypominała tamten listopadowy wieczór.

Halina Jędrzejewska „Sławka” dostała polecenie, żeby pojechała do Małkini i odebrała rannego partyzanta ukrywającego się u miejscowego gospodarza. Znała jego nazwisko i nic więcej. Powiedziano jej, że w Małkini wszyscy się znają i na pewno wskażą właściwy  dom. Na dworcu stało kilka furmanek, za odpowiednią kwotę podwoziły do każdego zażądanego miejsca. Podała nazwisko gospodarza i zapytała czy  furman ją zawiezie. Chwilę pomyślał i powiedział, że niedaleko jest miejscowość, w której mieszka sporo osób noszących to nazwisko. Niestety okazało się to prawdą. Jak miała znaleźć? Przecież nie mogła chodzić od domu do domu i pytać o partyzanta. W pierwszym po krótkiej rozmowie, zorientowała się, że źle trafiła. Miała wiele szczęścia, kiedy tylko doszła do następnej zagrody, gospodarz zorientował się kim jest i po kogo przyjechała.

2 komentarze:

  1. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń