poniedziałek, 23 maja 2016

53. Wspomnienie z Pawiaka. Na przemian modlił się i przeklinał...

Henryk Wasilewski miał 16 lat kiedy trafił na Pawiak.

Henryk Wasilewski miał 16 lat, był praktykantem, uczniem zecerki w drukarni przy Żelaznej 56. Drukarnia działała legalnie. Prowadziła działalność usługową. Drukowano tam zaproszenia, etykietki, karki okolicznościowe. Domyślał się, a właściwie to miał pewność, że wykonywane były też prace dla konspiracji. Był młody, nowy, dopiero zaczął pracę, dlatego nie dopuszczano  go do takiej roboty.
15 września 1943 roku o 9.00 rano do drukarni weszło gestapo. Zabrali wszystkich na Aleje Szucha. Umieścili  w tzw. tramwajach, czyli w celach zbiorowych, w których więźniowie czekali na przesłuchanie. Wszyscy siedzieli plecami do korytarza, bez ruchu, w zupełnym milczeniu. Niemcy wywoływali każdego  osobno i prowadzili do kancelarii. Wywołany Henio szedłem pół kroku przed Niemcem, który wskazał mu drzwi i kazał wchodzić.  Zupełnie niespodziewanie, z całej siły kopnął go w kość ogonową. Zrobiło mu się słabo i zupełnie ciemno przed oczami. W pokoju spisali wszystkie jego dane, zadali kilka pytań i znowu odprowadzili do „tramwaju”. 
Pod koniec dnia wszystkich znowu zapakowali do budy i przewieźli na Pawiak.  Zanim trafił do celi przeszedł przez dokładną rewizję i łaźnię. Nowi więźniowie musieli rozebrać się do naga, zostali dokładnie  przeszukani. Zabrali im wszystkie rzeczy: zegarki, paski, łańcuszki, osobiste drobiazgi, nawet najmniejsze grzebienie. Później zaprowadzili  do łaźni. Stali pod natryskiem, który pod dyktando Niemca, regulował więzień funkcyjny. Puścił wodę i zaczął lać się war. Nie sposób było wytrzymać, ale kiedy ktoś próbował odrobinę przesunąć się, był bity pejczem, aż do krwi. Mieli poparzone ciała, po chwili  poleciała woda lodowata. Ból był jeszcze większy. Wreszcie zaprowadzili wszystkich do maleńkich cel.  W ciągu dnia nie można było się położyć na łóżku. Wartownik co jakiś czas zaglądał przez judasza, jeżeli widział kogoś leżącego, to więzień był  karany. W nocy pomimo zmęczenia trudno było spać. Prycze były bardzo ciasne. Spali po dwóch. Kiedy jeden chciał odwrócić się na drugi bok, musiał to robić i drugi, równocześnie.
Więzienny dzień zaczynał się apelem, o godzinie szóstej. Chodził wartownik, każda cela osobno musiała meldować po niemiecku.  Potem było sprzątanie celi. Swoje potrzeby fizjologiczne musieli załatwiać bardzo szybko, przy wrzaskach służby więziennej. Jeżeli zdaniem wartownika trwało to zbyt długo byli bici pejczem.  Osoba mająca dyżur musiała wszystko wynieść. W miednicy mieli trochę wody i wszyscy po kolei musieli się w niej umyć. Śniadanie roznosili więźniowie. W wielkich garach była czarna gorzka kawa, kawałek czarnego więziennego chleba i marmolada z brukwi. W południe przynosili coś, co miało być zupą, a było obrzydliwą, gęstą lurą. Jedyne naczynia które mieli do użytku, to były metalowe miski.  Kawę  dało się wypić z miski, z zupą było dużo trudniej. Rozlewała się, a porcje były głodowe i każda kropla była cenna. Niektórzy z więźniów jedli rękoma, inni chłeptali jak zwierzęta. Było to straszliwe upokorzenie. Kiedyś przynieśli nam surową marchew. Henio wygryzł w niej coś na kształt łyżki. Służyła mu przez cały pobyt na Pawiaku. Wieczorem dostawali do jedzenia kawałek chleba i czarną kawę. Po kolacji  był apel, na którym dozorcy sprawdzali czy w ciągu dnia ktoś nie zmarł, co zdarzało się dość często.
Rano więźniów, których nazwiska wyczytano, przewozili na przesłuchanie w Aleje Szucha. Przed pierwszym przesłuchaniem, starsi więźniowie dali Heniowi kilka rad, żeby choć trochę zwiększyć swoje szanse na przeżycie.
Od pierwszego przesłuchania zadawali mnóstwo pytań. Na wszystkie odpowiadał, że nie wie, nie rozumie, udawał kompletnie nierozgarniętego chłopaka.  Niemiec robił przerwy w zadawaniu pytań, wtedy okładał go pejczem. Gdzie i jak popadło. Bolało straszliwie. Na przemian modlił się i przeklinał.
Jak już nie mógł wytrzymać, mówił, że wszystko powie. Znowu pytali o wszystkie  dane i przesłuchiwali od początku. Trochę odpoczął od bicia i bólu  i  znowu powtarzał, że nic nie wie i nic nie widział. Przesłuchania z krótkimi przerwami trwały po kilka godzin.
Henryk Wasilewski przeżył Pawiak. Jest naocznym świadkiem zbrodni popełnianych przez Niemców na Pawiaku i w Alei Szucha.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz