3
maja 1792 roku, w pierwszą rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja kobiety
ubrały białe suknie i przepasały je czerwonymi wstęgami. Mężczyźni nałożyli biało – czerwone szarfy.
Kolory nawiązywały do heraldyki Królestwa Polskiego – białego orła na czerwonej
tarczy. Od tego wydarzenia uważano, że są to barwy narodowe, chociaż oficjalnie
uznano je dopiero w 1831roku uchwałą sejmu Królestwa Polskiego. Biało –
czerwona flaga jest symbolem państwowym od 1919 roku.
Biel i czerwień towarzyszyły walce o naszą niepodległość. Wielu Polaków oddało życie, za kawałek biało - czerwonego płótna. Kiedy w 1939 roku rozpoczęła się okupacja Niemcy zakazali używania symboli narodowych. Posługiwanie się nimi czy choćby posiadanie ich groziło śmiercią, wywózką na roboty czy do obozu koncentracyjnego. Polków nie udało się zastraszyć ogromnym terrorem - w każde narodowe święta pojawiały się biało – czerwone flagi. Najczęściej rozwieszali je najmłodsi, działający w małym sabotażu.
Stefan Popławski „Stefcio” w maju 1942 roku pierwszy raz zatknął na parkanie trzy małe, biało – czerwone chorągiewki. Zrobił je ze znalezionych w rzeczach zmarłej siostrzyczki arkuszy białego i czerwonego papieru . W Szarych Szeregach razem z kolegami rozwieszał flagi na 11 listopada 1942 roku i 3 Maja 1943 roku. W czasie pierwszej akcji jego zadaniem było zrywanie niemieckich flag i malowanie farbą na murach biało – czerwonych symboli. Kiedy wrócił do domu jedną dłoń miał ubrudzoną farbą, której nie sposób było zmyć. Następnego dnia 11 listopada miał już wychodzić , gosposia zawołała go do kuchni i dokładnie zabandażowała jego brudną dłoń. Wiedziała, że gdyby Niemcy zobaczyli, nie mieliby wątpliwości skąd ta farba. Całe miasto było biało – czerwone. Gosposia Katarzyna zwana Tosią, zawsze stroniła od konspiracji. Wiele razy mówiła, że walczy wojsko, a nie kobiety i dzieci… W lipcu 1944 roku wszedł niespodziewanie do jej pokoju, w koszyku z włóczką było dużo biało – czerwonych opasek, bez wątpienia uszytych przez nią.
1 sierpnia kiedy dowódca poinformował go, że będzie łącznikiem, założył mu na rękę biało – czerwoną opaskę. „Stefcio” zdjął ją pocałował i przyłożył do serca. Kiedy mi to opowiadał ponad 71 lat później, po polikach płynęły mu łzy. Jego przyjaciel roznosił pocztę. Trafił go snajper. Sanitariuszka przyniosła umierającego chłopaka. Jego opaska była przesiąknięta krwią. Nie mógł już mówić, ale dotknął ją i z ruchu ust Stefan wyczytał „mama”. Wyniósł ją z Warszawy ukrytą w podwójnym kołnierzu swetra. W grudniu 1945 roku oddal ją matce kolegi.
Wiele kobiet, podobnie jak Tosia, szyło opaski, flagi, chorągiewki. Same nie działały w konspiracji, ale były matkami, żonami, siostrami, żołnierzy podziemnej polskiej armii. Na zapleczu wspierały i wykonywały prace pomocnicze. Zofia Pocztarska „dobry duch” konspiracyjnej rodziny, działała w Caritasie w kościele przy ulicy Gdańskiej. Jej syn Sławomir, wiedział, że mama szyła też flagi i opaski. Sam dział w małym sabotażu i wielokrotnie rozwieszał i malował narodowe symbole.
Dla Witolda Kieżuna najbardziej wzruszającym momentem pierwszego dnia Powstania było odebranie biało – czerwonych opasek i flagi rozwieszane przez ludność cywilną. Wyciągali je gdzieś z zakamarków, ukrywane przez całą okupację.
Kiedy po kapitulacji musieli opuścić Warszawę, nie chcieli się rozstawać z opaskami. Niektórzy pozostawiali w ukryciu, z nadzieją, że zabiorą po powrocie. Maria Czapska Pajzderska wyszła z miasta z opaską w bucie. To była jej najcenniejsza rzecz. Cały majątek zabrany z Warszawy.
Najbardziej znana i znienawidzona przez Niemców flaga powiewającą nad walczącą Warszawą, zawisła na najwyższym warszawskim budynku, Prudentialu. Uszyły ją Hanna Pohoska i Maria Zurn „Ryska”. Wykorzystały do tego białe prześcieradło i czerwoną poszwę. Pierwszego sierpnia budynek został zdobyty przez batalion „Kiliński”. Żołnierze i „Ryska” wnieśli flagę na samą górę, zatknął ją chory na astmę Jerzy Frymus ps. Garbaty.
Biel i czerwień towarzyszyły walce o naszą niepodległość. Wielu Polaków oddało życie, za kawałek biało - czerwonego płótna. Kiedy w 1939 roku rozpoczęła się okupacja Niemcy zakazali używania symboli narodowych. Posługiwanie się nimi czy choćby posiadanie ich groziło śmiercią, wywózką na roboty czy do obozu koncentracyjnego. Polków nie udało się zastraszyć ogromnym terrorem - w każde narodowe święta pojawiały się biało – czerwone flagi. Najczęściej rozwieszali je najmłodsi, działający w małym sabotażu.
Stefan Popławski „Stefcio” w maju 1942 roku pierwszy raz zatknął na parkanie trzy małe, biało – czerwone chorągiewki. Zrobił je ze znalezionych w rzeczach zmarłej siostrzyczki arkuszy białego i czerwonego papieru . W Szarych Szeregach razem z kolegami rozwieszał flagi na 11 listopada 1942 roku i 3 Maja 1943 roku. W czasie pierwszej akcji jego zadaniem było zrywanie niemieckich flag i malowanie farbą na murach biało – czerwonych symboli. Kiedy wrócił do domu jedną dłoń miał ubrudzoną farbą, której nie sposób było zmyć. Następnego dnia 11 listopada miał już wychodzić , gosposia zawołała go do kuchni i dokładnie zabandażowała jego brudną dłoń. Wiedziała, że gdyby Niemcy zobaczyli, nie mieliby wątpliwości skąd ta farba. Całe miasto było biało – czerwone. Gosposia Katarzyna zwana Tosią, zawsze stroniła od konspiracji. Wiele razy mówiła, że walczy wojsko, a nie kobiety i dzieci… W lipcu 1944 roku wszedł niespodziewanie do jej pokoju, w koszyku z włóczką było dużo biało – czerwonych opasek, bez wątpienia uszytych przez nią.
1 sierpnia kiedy dowódca poinformował go, że będzie łącznikiem, założył mu na rękę biało – czerwoną opaskę. „Stefcio” zdjął ją pocałował i przyłożył do serca. Kiedy mi to opowiadał ponad 71 lat później, po polikach płynęły mu łzy. Jego przyjaciel roznosił pocztę. Trafił go snajper. Sanitariuszka przyniosła umierającego chłopaka. Jego opaska była przesiąknięta krwią. Nie mógł już mówić, ale dotknął ją i z ruchu ust Stefan wyczytał „mama”. Wyniósł ją z Warszawy ukrytą w podwójnym kołnierzu swetra. W grudniu 1945 roku oddal ją matce kolegi.
Wiele kobiet, podobnie jak Tosia, szyło opaski, flagi, chorągiewki. Same nie działały w konspiracji, ale były matkami, żonami, siostrami, żołnierzy podziemnej polskiej armii. Na zapleczu wspierały i wykonywały prace pomocnicze. Zofia Pocztarska „dobry duch” konspiracyjnej rodziny, działała w Caritasie w kościele przy ulicy Gdańskiej. Jej syn Sławomir, wiedział, że mama szyła też flagi i opaski. Sam dział w małym sabotażu i wielokrotnie rozwieszał i malował narodowe symbole.
Dla Witolda Kieżuna najbardziej wzruszającym momentem pierwszego dnia Powstania było odebranie biało – czerwonych opasek i flagi rozwieszane przez ludność cywilną. Wyciągali je gdzieś z zakamarków, ukrywane przez całą okupację.
Kiedy po kapitulacji musieli opuścić Warszawę, nie chcieli się rozstawać z opaskami. Niektórzy pozostawiali w ukryciu, z nadzieją, że zabiorą po powrocie. Maria Czapska Pajzderska wyszła z miasta z opaską w bucie. To była jej najcenniejsza rzecz. Cały majątek zabrany z Warszawy.
Najbardziej znana i znienawidzona przez Niemców flaga powiewającą nad walczącą Warszawą, zawisła na najwyższym warszawskim budynku, Prudentialu. Uszyły ją Hanna Pohoska i Maria Zurn „Ryska”. Wykorzystały do tego białe prześcieradło i czerwoną poszwę. Pierwszego sierpnia budynek został zdobyty przez batalion „Kiliński”. Żołnierze i „Ryska” wnieśli flagę na samą górę, zatknął ją chory na astmę Jerzy Frymus ps. Garbaty.
DROGA MAŁGOSIU.DZIŚ 2 MAJA W SEJMIE ROZMAWIAŁEM Z PANEM PREZESEM J.KACZYŃSKIM.OFIAROWAŁWEM TWOJĄ KSIĄŻKĘ Z MOJĄ DEDYKACJĄ.KTO WIE ,MYŚLĘ ŻE BĘDZIE NA LIŚCIE ZALECANYCH DLA SZKÓŁ.BARDZO CHCIAŁBY POKAZAĆ JAK MY POWSTAŃCY ODBODOWALIŚMY OJCZYZNĘ
OdpowiedzUsuń