O śmierci "Szczerby", jego ekshumacji opowiedziała mi Pani Ula Katrzyńska
Grób "Włodka", Andrzeja Malinowskiego
Kapliczka, wspomnienie o Ewie Faryaszewskiej
Wczesnym
przedpołudniem idę na spacer po Wojskowych Powązkach. Cisza, spokój, tylko
śpiew ptaków. Zawsze lubiłam odwiedzać cmentarze, to miejsca gdzie dociera do nas, że przemijamy.
Zostaje tablica nagrobna – urodził się, zmarł, żył… Czasem ktoś osierocony,
cierpiący, daje upust rozpaczy – Dla świata byłeś cząstką, dla mnie całym
światem. Dokładnie wczytując się w
informacje na pomnikach, grobach, uczymy się historii.
W kwaterach oznaczonych numerem A-20 spoczywają ci, co byli związani z Szarymi Szeregami i Harcerskim Batalionem „Zośka”. 174 mogiły z białymi brzozowymi krzyżami. Pierwszy spoczął tutaj Janek Bytnar „Rudy”. Pogrzeb odbył się 2 kwietnia 1943 roku, pogrzebany został pod fałszywym nazwiskiem Jan Domański.
Zawsze zatrzymuję się i zapalam znicze przy dwóch grobach – Jędrusia Szwajkerta i Andrzeja Malinowskiego ps. Włodek.
Jędruś urodził się i mieszkał w Inowrocławiu. Zawierucha wojenna przygnała jego rodzinę do Warszawy. Kiedy wybuchło Powstanie miał 11 lat, od kilku miesięcy związany był z Szarymi Szeregami, ale nie zdążył złożyć przyrzeczenia. Bardzo chciał być sanitariuszem, ale jego wiek nie pozwalał na to. W piwnicy domu, w którym mieszkał przy ulicy Mickiewicza, znajdował się szpital polowy. Jędruś pomagał pielęgnować rannych. Zwilżał im usta, pomagał przy zmianach opatrunków, zabawiał rozmową i grał na harmonijce. 29 września Niemcy kazali ewakuować szpital i wynieść się wszystkim mieszkańcom domu. Wychodzących ostrzelały niemieckie czołgi. Bardzo ciężko rannemu chłopcu, nie pozwolili udzielić pomocy.
W 1946 roku kiedy zaczęto przeprowadzać ekshumacje żołnierzy Batalionu „Zośka” do kwater na Powązkach, najbardziej aktywną osobą była Jadwiga Romocka, która straciła w Powstaniu dwóch synów Janka i Andrzeja. Do niej zgłosiła się matka Jędrusia, opowiedziała jego historię: „Mój syn nie był w Batalionie „Zośka”, ale gdyby mógł spocząć gdzieś w kąciku, razem z nimi to dla niego jakby pośmiertnie przyznany Virtuti Militari”. Na co Pani Romocka odpowiedziała: „Pani syn nie będzie leżał w kąciku, lecz obok Nich, razem z Nimi”. O małym Bohaterze nie zapomniano, zawsze palą się znicze, zostawiane są kwiaty i zabawki. A ja zastanawiam się: - gdyby przeżył, może wybudowałby wielki most… Wnuka przyprowadził na Powązki…
Obok Włodek. Tak wiele opowiadała mi o nim Pani Ula Katarzyńska. Dzięki niej, a właściwie nieśmiertelnej miłości, Włodek ciągle żyje.
Przy Batalionie „Wigry” wspominam tych co zginęli w obronie katedry św. Jana, w piwnicach na Starym Mieście, szpitalu przy Długiej 7, Ewę Faryaszewską - jej ciało spoczywa w rodzinnym grobowcu na Starych Powązkach. Na Wojskowych koledzy umieścili maleńką kapliczkę, początkowo wisiała na lipie, kiedy ta uschła, przenieśli ją na sąsiednią brzozę. To taki symbol, że ciągle jest ze swoim batalionem. Obok znajdują się kwatery żołnierzy Batalionu „Parasol”. Tutaj koniecznie chwila zadumy przy mogile Witka Modelskiego „Warszawiaka”, najmłodszego, niespełna dwunastoletniego żołnierza, odznaczonego Krzyżem Walecznych.
Jeszcze kwatery Batalionu „Harnaś” i grób Danusi Czapskiej… Najbliższej sercu na tym cmentarzu…
Nie mogę zapomnieć o grobach z tabliczkami „NN”, tak będzie zawsze! Obiecałam to Janeczce Rożeckiej. Ona pomimo 95 lat systematycznie przyprowadza tutaj młodzież. Każdy kto choćby raz słyszał opowieść Janeczki nie ominie tego miejsca.
Wszyscy oni zginęli z rąk wrogów… Pod murem, na Łączce pogrzebano w zbiorowych mogiłach zamordowanych przez własnych rodaków i ich sowieckich dowódców. Wielu ciągle nie ma swojego miejsca na cmentarzu…
W kwaterach oznaczonych numerem A-20 spoczywają ci, co byli związani z Szarymi Szeregami i Harcerskim Batalionem „Zośka”. 174 mogiły z białymi brzozowymi krzyżami. Pierwszy spoczął tutaj Janek Bytnar „Rudy”. Pogrzeb odbył się 2 kwietnia 1943 roku, pogrzebany został pod fałszywym nazwiskiem Jan Domański.
Zawsze zatrzymuję się i zapalam znicze przy dwóch grobach – Jędrusia Szwajkerta i Andrzeja Malinowskiego ps. Włodek.
Jędruś urodził się i mieszkał w Inowrocławiu. Zawierucha wojenna przygnała jego rodzinę do Warszawy. Kiedy wybuchło Powstanie miał 11 lat, od kilku miesięcy związany był z Szarymi Szeregami, ale nie zdążył złożyć przyrzeczenia. Bardzo chciał być sanitariuszem, ale jego wiek nie pozwalał na to. W piwnicy domu, w którym mieszkał przy ulicy Mickiewicza, znajdował się szpital polowy. Jędruś pomagał pielęgnować rannych. Zwilżał im usta, pomagał przy zmianach opatrunków, zabawiał rozmową i grał na harmonijce. 29 września Niemcy kazali ewakuować szpital i wynieść się wszystkim mieszkańcom domu. Wychodzących ostrzelały niemieckie czołgi. Bardzo ciężko rannemu chłopcu, nie pozwolili udzielić pomocy.
W 1946 roku kiedy zaczęto przeprowadzać ekshumacje żołnierzy Batalionu „Zośka” do kwater na Powązkach, najbardziej aktywną osobą była Jadwiga Romocka, która straciła w Powstaniu dwóch synów Janka i Andrzeja. Do niej zgłosiła się matka Jędrusia, opowiedziała jego historię: „Mój syn nie był w Batalionie „Zośka”, ale gdyby mógł spocząć gdzieś w kąciku, razem z nimi to dla niego jakby pośmiertnie przyznany Virtuti Militari”. Na co Pani Romocka odpowiedziała: „Pani syn nie będzie leżał w kąciku, lecz obok Nich, razem z Nimi”. O małym Bohaterze nie zapomniano, zawsze palą się znicze, zostawiane są kwiaty i zabawki. A ja zastanawiam się: - gdyby przeżył, może wybudowałby wielki most… Wnuka przyprowadził na Powązki…
Obok Włodek. Tak wiele opowiadała mi o nim Pani Ula Katarzyńska. Dzięki niej, a właściwie nieśmiertelnej miłości, Włodek ciągle żyje.
Przy Batalionie „Wigry” wspominam tych co zginęli w obronie katedry św. Jana, w piwnicach na Starym Mieście, szpitalu przy Długiej 7, Ewę Faryaszewską - jej ciało spoczywa w rodzinnym grobowcu na Starych Powązkach. Na Wojskowych koledzy umieścili maleńką kapliczkę, początkowo wisiała na lipie, kiedy ta uschła, przenieśli ją na sąsiednią brzozę. To taki symbol, że ciągle jest ze swoim batalionem. Obok znajdują się kwatery żołnierzy Batalionu „Parasol”. Tutaj koniecznie chwila zadumy przy mogile Witka Modelskiego „Warszawiaka”, najmłodszego, niespełna dwunastoletniego żołnierza, odznaczonego Krzyżem Walecznych.
Jeszcze kwatery Batalionu „Harnaś” i grób Danusi Czapskiej… Najbliższej sercu na tym cmentarzu…
Nie mogę zapomnieć o grobach z tabliczkami „NN”, tak będzie zawsze! Obiecałam to Janeczce Rożeckiej. Ona pomimo 95 lat systematycznie przyprowadza tutaj młodzież. Każdy kto choćby raz słyszał opowieść Janeczki nie ominie tego miejsca.
Wszyscy oni zginęli z rąk wrogów… Pod murem, na Łączce pogrzebano w zbiorowych mogiłach zamordowanych przez własnych rodaków i ich sowieckich dowódców. Wielu ciągle nie ma swojego miejsca na cmentarzu…
Może kiedyś razem odwiedzimy Ich...
OdpowiedzUsuńZ wielką przyjemnością!
Usuń