Zagapienia to moje fascynacje, zachwyty, uczucia i
myśli. Jednym z wielkich zagapień jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Było nim
jeszcze zanim tutaj trafiłam, nawet jeszcze zanim zostało otwarte. Minęło pięć
lat zostałam jednym z jego małych ogniw, oprowadzam grupy. Chociaż nie jestem
etatowym pracownikiem tylko wolontariuszem zdarzało mi się pracować siedem dni
w tygodniu, nawet w dni kiedy było zamknięte dla zwiedzających. Początki były bardzo trudne. Nigdy nie zapomnę
swojej pierwszej grupy – prywatne gimnazjum z dość dużego miasta. Chyba nie
byłam dobrym przewodnikiem, do tego zupełny brak doświadczenia, kolosalny stres
potęgowały zdenerwowanie. Bardzo się starałam, wydawało mi się, że powinnam
powiedzieć wszystko co wiem. Mój strach młodzież natychmiast wyczuła, nie byłam
w stanie nad nimi zapanować. Nauczyciel ciągle rozmawiał przez telefon, nie
zamierzał ułatwić mi pracy. Kiedy skończył rozmawiać, spojrzał na zegarek i bez
żadnych ceregieli powiedział mi: „ Niech się pani nie wysila, ja jestem
nauczycielem wychowania fizycznego i nie bardzo mnie historia interesuje, a ich
to mało co interesuje. Właściwie to przyjechaliśmy tutaj do Złotych Tarasów, ale
trzeba było coś wpisać”. Zupełnie nie wiem jak udało mi się dojść do końca.
Potem długo płakałam… Z każdym dniem nabierałam doświadczenia, mnóstwo
czytałam, żeby czuć się pewniej. Przestałam się bać i myśleć – co będzie jak
ktoś zada pytanie na, które nie odpowiem. Dzisiaj doskonale sobie radzę nawet
jak zdarzają się pytania napastliwe, atakujące. Jeżeli atakuje ktoś, kto ma
wiedzę, staram się z nim dyskutować. Spokojnie wyłuszczyć swoje zdanie. Jeżeli
jest to chęć wyżycia się i pyskówka – ignoruję.
Przez te lata były grupy bardzo różne. Takie, o których chciałoby się zapomnieć i takie, które na zawsze zostają w sercach. Coraz rzadziej myślę – marna grupa. Kiedy witamy się jestem w stanie ocenić jaka to grupa i mówić do nich, a nie do moich ambicji. Najbardziej rozgadaną i trudną do opanowania młodzież proszę o 10 minut całkowitej uwagi. „Dwoję się i troję”, żeby przez ten czas przekonać ich do tematu i siebie. Najczęściej udaje się. Z wieloma grupami jestem zaprzyjaźniona. Mam „swoje” szkoły i zaprzyjaźnionych nauczycieli. Z wieloma opiekunami utrzymuję kontakty, a nawet zdarzyły mi się przyjaźnie … Kiedyś poproszono mnie, żebym oprowadziła harcerzy z Ostrołęki. W grupie były zuchy, najmłodsi mieli chyba po 8 lat. Pomyślałam – co ja im powiem. Małe dzieci, niewiele zrozumieją. Chodziliśmy bardzo długo, chyba nigdy nie zadano mi tylu mądrych pytań. Zachowywali się jak dorośli ludzie, tylko z dziecięcym wdziękiem i wrażliwością. Bardzo jestem uczulona na zachowanie w kanałach. To część ekspozycji mówiąca o bardzo tragicznych zdarzeniach, a nie lunapark. Moje zuchy przeszły w idealnej ciszy, trzymając dłonie na serduszkach.
Podobne przeżycia miałam oprowadzając harcerzy z 63 DH Szare Szeregi im. Henryka Kończykowskiego ps. „Halicz” z Dziwnowa .
Wyjątkowymi uczuciami darzę grupy osób niepełnosprawnych intelektualnie, to bardzo wrażliwi i wdzięczni odbiorcy. Pamiętam kilkunastoletniego chłopca, który zadawał mnóstwo pytań, opowiadał mi o Piłsudskim. Byłam zdziwiona, bo jego niepełnosprawność była bardzo duża. W czasie rozmowy opowiedział mi, że historii uczy go tata. Najczęściej słuchają muzyki patriotycznej i rozmawiają o czym była ta pieśń i z jakimi wydarzeniami naszej historii jest związana Chwała takim rodzicom!
Kiedyś napiszę książkę o tym moim oprowadzaniu. Marzy mi się, żeby uczyła i zachęcała do nauki historii, ale żeby też wywoływała radosny uśmiech. Bo takie są moje kontakty z grupami – zachęcam ich do poznawania historii, ale również uczę się wielu rzeczy od nich. Razem przeżywamy mnóstwo emocji, ale i śmiejemy się.
Przez te lata były grupy bardzo różne. Takie, o których chciałoby się zapomnieć i takie, które na zawsze zostają w sercach. Coraz rzadziej myślę – marna grupa. Kiedy witamy się jestem w stanie ocenić jaka to grupa i mówić do nich, a nie do moich ambicji. Najbardziej rozgadaną i trudną do opanowania młodzież proszę o 10 minut całkowitej uwagi. „Dwoję się i troję”, żeby przez ten czas przekonać ich do tematu i siebie. Najczęściej udaje się. Z wieloma grupami jestem zaprzyjaźniona. Mam „swoje” szkoły i zaprzyjaźnionych nauczycieli. Z wieloma opiekunami utrzymuję kontakty, a nawet zdarzyły mi się przyjaźnie … Kiedyś poproszono mnie, żebym oprowadziła harcerzy z Ostrołęki. W grupie były zuchy, najmłodsi mieli chyba po 8 lat. Pomyślałam – co ja im powiem. Małe dzieci, niewiele zrozumieją. Chodziliśmy bardzo długo, chyba nigdy nie zadano mi tylu mądrych pytań. Zachowywali się jak dorośli ludzie, tylko z dziecięcym wdziękiem i wrażliwością. Bardzo jestem uczulona na zachowanie w kanałach. To część ekspozycji mówiąca o bardzo tragicznych zdarzeniach, a nie lunapark. Moje zuchy przeszły w idealnej ciszy, trzymając dłonie na serduszkach.
Podobne przeżycia miałam oprowadzając harcerzy z 63 DH Szare Szeregi im. Henryka Kończykowskiego ps. „Halicz” z Dziwnowa .
Wyjątkowymi uczuciami darzę grupy osób niepełnosprawnych intelektualnie, to bardzo wrażliwi i wdzięczni odbiorcy. Pamiętam kilkunastoletniego chłopca, który zadawał mnóstwo pytań, opowiadał mi o Piłsudskim. Byłam zdziwiona, bo jego niepełnosprawność była bardzo duża. W czasie rozmowy opowiedział mi, że historii uczy go tata. Najczęściej słuchają muzyki patriotycznej i rozmawiają o czym była ta pieśń i z jakimi wydarzeniami naszej historii jest związana Chwała takim rodzicom!
Kiedyś napiszę książkę o tym moim oprowadzaniu. Marzy mi się, żeby uczyła i zachęcała do nauki historii, ale żeby też wywoływała radosny uśmiech. Bo takie są moje kontakty z grupami – zachęcam ich do poznawania historii, ale również uczę się wielu rzeczy od nich. Razem przeżywamy mnóstwo emocji, ale i śmiejemy się.
DROGA MAŁGOSIU WYDAJE MI SIĘ ,ŻE SZKOŁY I MPW TO ZNAKOMITE MIEJSCA KONTAKTÓW Z MŁODZIEŻĄ,W KTÓRYCH JEST DOSKONAŁY KLIMAT UCZENIA MŁODZIEŻY HISTORII TAK PO LUDZKU BEZ STOPNI ,W KLIMACIE PRZYJAŻNI I CIEPŁA.POZDRAWIAM SŁAWEK
OdpowiedzUsuń