wtorek, 30 sierpnia 2016

116. Powstańczy kalendarz. 30 sierpnia

 Halina Jędrzejewska ps. Sławka
 Urszula Kurkowska Katarzyńska - wczoraj i dzisiaj
Barbara Piotrowska Gancarczyk (druga po lewej) z koleżankami


A tam nie zostało nic oprócz rumowisk..
Odeszli ze stanowisk. Odchodzą ze stanowisk!!!
Strop zgięty w płomieniach i w groźbie i w krzykach
But w krwawym pochodzie utyka, utyka.
Ostatni komunikat
Nadajemy komunikat z Warszawy
Nadzwyczajny komunikat z Warszawy
Stacja Armii Krajowej melduje:
Bój skończony i... nic, trupów ślady...
Wieść niesiemy do wszystkich narodów,
Konferencyj, przyjaciół i braci
Lud stolicy za wolność zapłacił
Swoim życiem.
Rozgłoście! Ponieście! Wolni! Wolni!
  Mieczysław Ubysz fragmenty „Stare Miasto”

30 sierpnia 1944 rok, środa
Obrońcy Starego Miasta odbijają ruiny pałacu Blanka i Ratusza oraz kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Utrzymują Rynek Nowego Miasta.
Batalion "Chrobry I" walczy o utrzymanie ul. Bielańskiej.
Przygotowuje się realizację planu przebicia się do Śródmieścia i przeprowadzenia obrońców Starówki w rejon ulicy Krochmalnej. Główne uderzenie pójść ma na niemieckie stanowiska przy Bielańskiej. Jednocześnie z drugiej strony szturmować mają oddziały śródmiejskie.
Na plac Bankowy dostać się ma kanałami grupa, która upozoruje główny atak z tego właśnie miejsca.
Przebicie korytarza ze Starówki do Śródmieścia ma umożliwić ewakuację oddziałów powstańczych, rannych oraz ludności cywilnej.
Kapelan Zgrupowania AK "Radosław", ks. Józef Warszawski SJ "Ojciec Paweł" ukrywa relikwie św. Andrzeja Boboli w podziemiach kościoła św. Jacka (Freta 10), dzięki czemu udaje się je ocalić.
W zbombardowanym szpitalu Ujazdowskim (Chełmska 19/21) ginie około 300 rannych i chorych.

Halina Jędrzejewska ps. Sławka
Starówka stała się twierdzą otoczoną ze wszystkich stron przez wojsko niemieckie. Nie było kontaktu z innymi dzielnicami. Zaczynało brakować broni, amunicji, leków, żywności. Przybywało rannych, a szpitale były przepełnione. Powstał plan przebicia w tym niemieckim pierścieniu korytarza do Śródmieścia i tą drogą przetransportowanie rannych. Oprócz ataku górą przygotowano desant kanałowy, który zupełnie miał  zaskoczyć Niemców. Plan był taki: Stuosobowa grupa (w której i ja się znalazłam) przejdzie kanałami z placu Krasińskich na plac Bankowy. Z zaskoczenia opanuje go i obsadzi ulice wylotowe. W tym czasie górą od strony Starego Miasta zaatakuje batalion „Zośka”, a inne oddziały ruszą od strony Śródmieścia. Według informacji na placu Bankowym miały być  niewielkie siły niemieckie. Oddział desantowy pod dowództwem kapitana Zbigniewa Ścibor–Rylskiego, ps. Motyl i Stanisława Zołocińskiego, ps. Piotr, był doskonale uzbrojony, stało się to kosztem żołnierzy pozostających na Starówce.
Z placu Krasińskich wyszliśmy o godzinie 22.00, na miejsce mieliśmy dojść do 1.00. Wszyscy chłopcy nieśli bardzo ciężką broń. Próbowałam pomóc i przez chwilę niosłam karabin maszynowy, ale mnie przytłaczał i któryś z kolegów wyjął mi go z ręki. Szliśmy jeden za drugim, w tym samym tempie. Staraliśmy się, żeby osobę idącą przed nami trzymać za pasek, koszulę… było to bardzo trudne, bo ręce były najczęściej zajęte. Straszliwy smród, śliskie dno kanału, różna wysokość – wszystko to utrudniało marsz. Udało nam się przejść w ustalonym czasie.
Szedł z nami przewodnik, wiedział o trzech włazach, którymi mieliśmy wychodzić. Pierwszego nie udało się podnieść, drugiego również, musiało stać na nich coś ciężkiego. Trzeci właz otwarł się natychmiast. Przewodnik wyjrzał i szybko cofnął się. Na górze było mnóstwo Niemców, stały samochody i rozstawione namioty. Mimo tego dowódcy zadecydowali, że wychodzimy. Po kolei i w zupełnej ciszy. Strzelać można dopiero jak wyjdą wszyscy. Pierwszy wychodził „Cedro” Jan Byczewski ze swoimi żołnierzami, za nimi pluton „Torpeda”. Chwila przerwy, żeby mogli odejść na bok. Nagle na górze strzelanina. Przez otwarty właz wpadło kilku naszych, rannych. Opatrywałam ich w kanałach. Z informacji kolegów, którym udało się dostać z powrotem do kanału wiedzieliśmy, że reszta zginęła. Odczekaliśmy jakiś czas, z nadzieją, że może jeszcze ktoś wróci. Zrobiło się cicho. Zapadła decyzja o odwrocie.

Urszula Kurkowska Katarzyńska ps. Ula
Weszliśmy do kanałów w nocy z 30 na 31 sierpnia, jeszcze był spokój, szło mało oddziałów. Opuszczając Stare Miasto odetchnęłam, bo na dole w kanałach była cisza. Po tym nieustannym huku, plusk wody był kojący. Myślałam, że opuszczam „piekło”, nie wyobrażałam sobie, że może być gorzej. Okazało się, że może… Doszliśmy do Śródmieścia, na Wareckiej pomogli nam wyjść. Znaleźliśmy się w zupełnie innym świecie. Zapomnieliśmy, że tak może być. Oczywiście toczyły się walki, ale było widać też życie. Na Starym Mieście śmierć była wszechobecna. Kiedy pytano nas, jak było na Starówce, nie opowiadaliśmy ze szczegółami. Nie chcieliśmy przerażać. W Śródmieściu jeszcze mieli tyle wiary i nadziei. My powoli je traciliśmy!

Barbara Piotrowska Gancarczyk ps. Pająk
Podczas przebijania zginęło wielu naszych chłopców. Ranni, którzy dostawali się w ręce Niemców ginęli, zamordowani. Oni nie brali jeńców, tylko dobijali. Byłam w szpitalu na Długiej 7, kiedy przybiegł nasz kolega, „Saski” (Eugeniusz Bazyl), z informacją, że w ruinach na Bielańskiej są ranni  Powstańcy z „Wigier”,  trzeba ich zabrać. Razem ze mną poszła Janka Gruszczyńska i ranny w rękę „Saski”. Z wielkim trudem doszliśmy do ulicy Hipotecznej, dalej było jeszcze gorzej, same ruiny, została jedynie ściana Biblioteki Załuskich. Od strony Bielańskiej był nieustający ostrzał. Udało nam się dostać do ruin więzienia na Daniłowiczowskiej, tam była ostatnia powstańcza placówka. Dalej już nie było naszych… poza rannymi. Przeczołgaliśmy się przy małej barykadzie. Przez maleńkie okienko z trudem  weszliśmy do piwnicy. Było jeszcze do pokonania kilka piwnic, a potem podwórko. Zaczęliśmy przeszukiwać ruiny, z nadzieją znalezienia rannych. Na kupie żelastwa i rumowisku cegieł leżał Edek. Był bardzo ciężko ranny, byliśmy przekonani, że jest nieprzytomny. Kiedy doszliśmy do niego powiedział: „A jednak przyszłyście. Myślałem, że już nikt mnie stąd nie zabierze. Czekałem tak strasznie długo”. Na zawsze zostaną w mojej pamięci te słowa. Była w nich wdzięczność, ulga, a zarazem żal, strach i ból. Opatrzyłyśmy go, był cały naszpikowany odłamkami. Droga powrotna była bardzo ciężka, wyjście przez okienko piwniczne, czołganie się z noszami, ciągły ostrzał, nie można było unieść głowy. Traciłyśmy siły, był z nami „Saski”, ale on nie mógł ciągnąć, był przecież ranny. Kiedy wreszcie dotarłyśmy do szpitala, trzeba było zostawić rannego i wracać po „Stasiuka” (Stanisław Olejnik). Już tam na miejscu  dowiedziałyśmy się, że on został zabrany do szpitala w Banku na Bielańskiej, jest wśród swoich i został opatrzony. Postanowiłyśmy go zabrać do swoich, na Długą. Leżał  na pierwszym piętrze. Dojście do niego było trudne. Wchodziłyśmy po stromo ustawionej drabinie, ze strachem myślałyśmy w jaki sposób wrócimy, niosąc nosze z rannym w nogi kolegą. W pomieszczeniu było ciemno, z trudem go odnalazłyśmy. W drodze powrotnej nie musiałyśmy schodzić po drabinie, było inne wyjście.  Trudno było iść z noszami po górach gruzu, ale jeszcze trudniej, a właściwie nie było możliwości przejść po belce, o szerokości około 20 cm, nad zwalonymi, bardzo głębokimi piwnicami. Pod nami była „przepaść”.  Zostawiłyśmy nosze, z rąk zrobiłyśmy krzesełko , na którym usadziłyśmy „Stasiuka”. Wolniutko, kroczek za kroczkiem, udało nam się przejść. Kiedy byłyśmy już po drugiej stronie, wróciłam po nosze. Wreszcie po ponad godzinie dotarłyśmy do szpitala na Długiej 7. Byłam straszliwie zmęczona, fizycznie i psychicznie

3 komentarze:

  1. Bardzo przejmujący wpis, szczególnie to "zderzenie" dwóch światów: Starówki i Śródmieścia; losy rannych i ofiarność sanitariuszek. A jeszcze jedna kwestia- ocalenie relikwii św. Andrzeja Boboli. To dla mnie nowość, nie słyszałam wczesniej o tym. Czy można gdzieś o tym przeczytać? A może Ty masz relacje w tym temacie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dzień dzisiejszy moja wiedza na temat relikwii św. Andrzeja Boboli jest skromna, ale chętnie się nią podzielę. 27 września 1939 roku została zbombardowana kaplica jezuitów na Mokotowie, gdzie znajdowała się trumna z relikwiami św. Andrzeja Boboli.Trumna została w kilku miejscach uszkodzona. Wtedy przewieziono ją na Stare Miasto do kościoła Matki Bożej Łaskawej. W sierpniu 1944 roku, po zbombardowaniu i tego kościoła, kapelan Powstania Józef Warszawski"Ojciec Paweł"podjął wręcz heroiczny wysiłek, przeniesienia relikwii do kościoła św. Jacka.

      Usuń
  2. A jakie dalsze były losy relikwii?

    OdpowiedzUsuń