Pod ścianą siedzi Marian Gałęzowski ps. Szeliga,pozostali to żołnierze z jego plutonu po zdobyciu kościoła św. Krzyża, ściana z winem
Pierwszy stojący Kazimierz Radwański ps. Kazik
Sierpień 1944 rok, zniszczony budynek Komendy Policji
Niezapomniane wrażenia. Można
znać z codziennych obchodów sporą część dzisiejszej Warszawy,brać udział w
różnych akcjach, a jednak dopiero z tego przeglądu filmowego, w którym Wydział Propagandy AK zebrał plon całego tygodnia, ma się prawdziwe pojęcie o ogromie
tego co przeżywamy. Oto ulice przyfrontowe, ruiny, zgliszcza i czyhająca
zewsząd śmierć[…]
Fragment recenzji filmowych kronik
powstańczej Warszawy, który ukazał się 20 sierpnia 1944 roku w „Rzeczpospolitej
Polskiej”
23 sierpnia 1944rok, środa
Po ciężkich walkach Powstańcy z Batalionu „Harnaś”i kompanii „Lewar” zdobywają kościół św. Krzyża i sąsiedni budynek Policji przy Krakowskim Przedmieściu.
Oddziały Grupy „Krybar” przystępują do ataku na Uniwersytet. W natarciu wzięli udział dwa wozy bojowe „Kubuś” i „Jaś”. Wobec przeważających sił wroga natarcie uległo załamaniu.
Po ciężkich walkach Powstańcy z Batalionu „Harnaś”i kompanii „Lewar” zdobywają kościół św. Krzyża i sąsiedni budynek Policji przy Krakowskim Przedmieściu.
Oddziały Grupy „Krybar” przystępują do ataku na Uniwersytet. W natarciu wzięli udział dwa wozy bojowe „Kubuś” i „Jaś”. Wobec przeważających sił wroga natarcie uległo załamaniu.
Marian
Gałęzowski ps. Szeliga
Szturm rozpoczął się wczesnym rankiem, o godzinie czwartej. Walki trwały kilka godzin, kiedy już zdobyliśmy kościół, w dolnej jego części, znaleźliśmy zamkniętych ludzi: księży i ludność cywilną. Byli tak przerażeni, że nie mogliśmy ich przekonać, żeby wyszli. Nie pomagały tłumaczenia, musiałem krzyknąć. Trudno było z żywnością, ale nasze dziewczęta coś dla nich zorganizowały. Byli bardzo głodni. Z ołtarza uprzątnięto gruz i prawie natychmiast kapelan odprawił dziękczynną mszę świętą. W zdobytej Komendzie policji zatrzymano Niemców. Nie byli już tacy butni i pewni siebie, byli bardzo pokorni i karni. Ktoś z naszych poznał wśród zatrzymanych, takiego co wykazywał się wyjątkowym okrucieństwem. Trzeba było użyć silnej „perswazji”, żeby nie doszło do samosądu. W kościele znalazłem coś co przypominało statyw. Ustawiłem na tym karabin w kierunku Krakowskiego Przedmieścia. Tamtędy często przebiegali Niemcy, byłem dobrym strzelcem, nie miałem wątpliwości, że trafię. Długo nie czekałem. Naprzeciwko zatrzymał się niemiecki oficer. Zauważył mnie, nie miał szans na ucieczkę. Stał naprzeciwko i patrzył w moim kierunku, nawet nie drgnął. Zaimponował mi odwagą. Nie strzeliłem…
Szturm rozpoczął się wczesnym rankiem, o godzinie czwartej. Walki trwały kilka godzin, kiedy już zdobyliśmy kościół, w dolnej jego części, znaleźliśmy zamkniętych ludzi: księży i ludność cywilną. Byli tak przerażeni, że nie mogliśmy ich przekonać, żeby wyszli. Nie pomagały tłumaczenia, musiałem krzyknąć. Trudno było z żywnością, ale nasze dziewczęta coś dla nich zorganizowały. Byli bardzo głodni. Z ołtarza uprzątnięto gruz i prawie natychmiast kapelan odprawił dziękczynną mszę świętą. W zdobytej Komendzie policji zatrzymano Niemców. Nie byli już tacy butni i pewni siebie, byli bardzo pokorni i karni. Ktoś z naszych poznał wśród zatrzymanych, takiego co wykazywał się wyjątkowym okrucieństwem. Trzeba było użyć silnej „perswazji”, żeby nie doszło do samosądu. W kościele znalazłem coś co przypominało statyw. Ustawiłem na tym karabin w kierunku Krakowskiego Przedmieścia. Tamtędy często przebiegali Niemcy, byłem dobrym strzelcem, nie miałem wątpliwości, że trafię. Długo nie czekałem. Naprzeciwko zatrzymał się niemiecki oficer. Zauważył mnie, nie miał szans na ucieczkę. Stał naprzeciwko i patrzył w moim kierunku, nawet nie drgnął. Zaimponował mi odwagą. Nie strzeliłem…
Kazimierz
Radwański ps. Kazik
Byłem w grupie, która atakowała komendę policji od strony ściany porośniętej winoroślą. Kiedy dostaliśmy się do środka, okazało się, że Niemcy uciekli porzucając broń. Wziąłem kilka karabinów chcąc oddać moim kolegom z plutonu, ale gdzieś się rozpierzchli. Ale chętnych było dużo - broń była najważniejsza i wciąż jej brakowało. Musiałem oddać. Dla siebie zostawiłem Mausera, bardzo dobry i celny karabin. Miałem do niego dostatecznie dużo amunicji. Po zdobyciu kościoła nie chodziliśmy już na Mazowiecką, kwaterowaliśmy w oficynie komendy policji, ale większość czasu spędzaliśmy w kościele.
W czasie okupacji mieszkałem na Chmielnej, z mamą przychodziłem bardzo często do kościoła św. Krzyża. Od 1943 roku już rzadziej, bo prawie każdą sobotę i niedzielę jeździłem na ćwiczenia poza Warszawę. Za każdym razem, kiedy byłem w kościele, zatrzymywałem się przy urnie z sercem Chopina w drugim filarze po północnej stronie kościoła, w tym samym miejscu, gdzie znajduje się obecnie. W sierpniu 1944 roku kiedy wszedłem do kościoła, moje pierwsze kroki skierowałem do tego miejsca… Z filara były wyjęte cegły, a miejsce po urnie było puste.
Byłem w grupie, która atakowała komendę policji od strony ściany porośniętej winoroślą. Kiedy dostaliśmy się do środka, okazało się, że Niemcy uciekli porzucając broń. Wziąłem kilka karabinów chcąc oddać moim kolegom z plutonu, ale gdzieś się rozpierzchli. Ale chętnych było dużo - broń była najważniejsza i wciąż jej brakowało. Musiałem oddać. Dla siebie zostawiłem Mausera, bardzo dobry i celny karabin. Miałem do niego dostatecznie dużo amunicji. Po zdobyciu kościoła nie chodziliśmy już na Mazowiecką, kwaterowaliśmy w oficynie komendy policji, ale większość czasu spędzaliśmy w kościele.
W czasie okupacji mieszkałem na Chmielnej, z mamą przychodziłem bardzo często do kościoła św. Krzyża. Od 1943 roku już rzadziej, bo prawie każdą sobotę i niedzielę jeździłem na ćwiczenia poza Warszawę. Za każdym razem, kiedy byłem w kościele, zatrzymywałem się przy urnie z sercem Chopina w drugim filarze po północnej stronie kościoła, w tym samym miejscu, gdzie znajduje się obecnie. W sierpniu 1944 roku kiedy wszedłem do kościoła, moje pierwsze kroki skierowałem do tego miejsca… Z filara były wyjęte cegły, a miejsce po urnie było puste.
Witold Kieżun ps. Wypad
23 sierpnia, o czwartej rano, mieliśmy zaatakować. Na godzinę przed rozpoczęciem walki, zajęliśmy stanowiska. W trakcie walki doniesiono nam piata (granatnik), pochodzącego ze zrzutów. Mieliśmy tylko trzy ładunki, a musieliśmy zlikwidować stanowisko z ciężkim karabinem maszynowym. Dwa pierwsze strzały okazały się niecelne, trzeci trafił prosto w niemiecki bunkier. Kiedy ucichł karabin maszynowy, zeszliśmy ze strychu do ogródków, ale ostrzał z domu parafialnego był tak silny, że musieliśmy się wycofać. Uderzyliśmy z boku, od Traugutta. Tam była zupełna cisza, nikt nie strzelał. Przez wybite okno weszliśmy na wysoki parter. Zobaczyliśmy Niemców uciekających w popłochu na piętro. Trudno było uwierzyć, ale w wejściu do bunkra stał CKM. W zupełnie dobrym stanie, niewielkie uszkodzenie, które bez problemu można było naprawić. Odniosłem go na Świętokrzyską, po zreperowaniu miał wrócić do naszego oddziału. Niższy budynek komendy został oblany ropą i podpalony. Niemcy schronili się w głównym budynku. My również się tam dostaliśmy, od tyłu przez bramę. Kiedy wbiegłem do pokoju, było tam kilku Niemców. Zaczęli uciekać, skakali przez okno. Większość zginęła, dosięgnął ich ogień z naszego karabinu maszynowego. Pobiegłem przeszukiwać dalsze pomieszczenia. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom… Pod ścianą stał kolejny CKM. Ogarnęła mnie wielka radość - drugi ciężki karabin maszynowy w ciągu jednego dnia. Skarb to dla nas ogromny. Pomimo sporego ciężaru wybiegłem szczęśliwy, niosąc zdobyczną broń. W tym czasie pojawili się dwaj fotoreporterzy. Zrobili jedno z bardziej znanych zdjęć z Powstania). Powody do szczęścia były - zdobyliśmy budynek komendy policji i kościół św. Krzyża.
23 sierpnia, o czwartej rano, mieliśmy zaatakować. Na godzinę przed rozpoczęciem walki, zajęliśmy stanowiska. W trakcie walki doniesiono nam piata (granatnik), pochodzącego ze zrzutów. Mieliśmy tylko trzy ładunki, a musieliśmy zlikwidować stanowisko z ciężkim karabinem maszynowym. Dwa pierwsze strzały okazały się niecelne, trzeci trafił prosto w niemiecki bunkier. Kiedy ucichł karabin maszynowy, zeszliśmy ze strychu do ogródków, ale ostrzał z domu parafialnego był tak silny, że musieliśmy się wycofać. Uderzyliśmy z boku, od Traugutta. Tam była zupełna cisza, nikt nie strzelał. Przez wybite okno weszliśmy na wysoki parter. Zobaczyliśmy Niemców uciekających w popłochu na piętro. Trudno było uwierzyć, ale w wejściu do bunkra stał CKM. W zupełnie dobrym stanie, niewielkie uszkodzenie, które bez problemu można było naprawić. Odniosłem go na Świętokrzyską, po zreperowaniu miał wrócić do naszego oddziału. Niższy budynek komendy został oblany ropą i podpalony. Niemcy schronili się w głównym budynku. My również się tam dostaliśmy, od tyłu przez bramę. Kiedy wbiegłem do pokoju, było tam kilku Niemców. Zaczęli uciekać, skakali przez okno. Większość zginęła, dosięgnął ich ogień z naszego karabinu maszynowego. Pobiegłem przeszukiwać dalsze pomieszczenia. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom… Pod ścianą stał kolejny CKM. Ogarnęła mnie wielka radość - drugi ciężki karabin maszynowy w ciągu jednego dnia. Skarb to dla nas ogromny. Pomimo sporego ciężaru wybiegłem szczęśliwy, niosąc zdobyczną broń. W tym czasie pojawili się dwaj fotoreporterzy. Zrobili jedno z bardziej znanych zdjęć z Powstania). Powody do szczęścia były - zdobyliśmy budynek komendy policji i kościół św. Krzyża.
Chodząc Krakowskim Przedmieściem często zastanawiam się, która to była ściana porośnięta winoroślą
OdpowiedzUsuńKomenda Policji była przy Krakowskim Przedmieściu, a od podwórka, w głębi była ściana z winoroślą. Trochę się pozmieniało
Usuń