Barbara Piotrowska Gancarczyk ps. Pająk
Zbigniew Galperyn ps. Antek
Armia Krajowa jako część Wojska
Polskiego wchodzi w skład wojsk Sprzymierzonych Narodów. Dowództwo Alianckie zasilało
nas bronią i amunicją od szeregu lat, gdy pracowaliśmy pod ziemią. Od chwili
wybuchu Powstania pomoc ta stała się jawna i obfitsza. Wciąż następują nowe
zrzuty.
Biuletyn Informacyjny. Wydanie codzienne.
Biuletyn Informacyjny. Wydanie codzienne.
26 sierpnia 1944 rok, sobota
Przez cały dzień i noc toczy się bój na poszczególnych piętrach Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Dziesiątki bomb spada na Starówkę. Jeden z nalotów zawala kamienicę przy Freta 16. Pod gruzami ginie wielu ludzi, a wśród nich sztab Armii Ludowej.
Na Starówce Powstańcy opierają ataki na Bank Polski, Pasaż Simonsa, Ratusz i Pałac Blanka. Pod naporem ataku niemieckiego zmuszeni zostają do wycofania się ze Szpitala Jana Bożego.
Przez cały dzień i noc toczy się bój na poszczególnych piętrach Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Dziesiątki bomb spada na Starówkę. Jeden z nalotów zawala kamienicę przy Freta 16. Pod gruzami ginie wielu ludzi, a wśród nich sztab Armii Ludowej.
Na Starówce Powstańcy opierają ataki na Bank Polski, Pasaż Simonsa, Ratusz i Pałac Blanka. Pod naporem ataku niemieckiego zmuszeni zostają do wycofania się ze Szpitala Jana Bożego.
Kazimierz
Radwański ps. Kazik
W czasie okupacji mieszkałem na Chmielnej, z mamą przychodziłem bardzo często do kościoła św. Krzyża. Od 1943 roku już rzadziej, bo prawie każdą sobotę i niedzielę jeździłem na ćwiczenia poza Warszawę. Za każdym razem, kiedy byłem w kościele, zatrzymywałem się przy urnie z sercem Chopina w drugim filarze po północnej stronie kościoła, w tym samym miejscu, gdzie znajduje się obecnie. W sierpniu 1944 roku kiedy wszedłem do kościoła, moje pierwsze kroki skierowałem do tego miejsca… Z filara były wyjęte cegły, a miejsce po urnie było puste.
W czasie okupacji mieszkałem na Chmielnej, z mamą przychodziłem bardzo często do kościoła św. Krzyża. Od 1943 roku już rzadziej, bo prawie każdą sobotę i niedzielę jeździłem na ćwiczenia poza Warszawę. Za każdym razem, kiedy byłem w kościele, zatrzymywałem się przy urnie z sercem Chopina w drugim filarze po północnej stronie kościoła, w tym samym miejscu, gdzie znajduje się obecnie. W sierpniu 1944 roku kiedy wszedłem do kościoła, moje pierwsze kroki skierowałem do tego miejsca… Z filara były wyjęte cegły, a miejsce po urnie było puste.
Barbara Piotrowska
Gancarczyk ps. Pająk
26 sierpnia Msza św. na Długiej, była odprawiana w szpitalnych piwnicach. W większości uczestnikami byli ranni, leżący dookoła, nieliczni żołnierze, nie będący na polu walki i personel szpitalny. Modlitwy odmawiane, śpiewane pieśni, były pełne smutku, bólu, cierpienia. Kazanie księdza, jak zawsze było krzepiące, pogodne, ale miało przygotować nas na podjęcie krzyża, w miejsce miecza. Nie było w nas już tej siły, doskonale rozumieliśmy, że może to być nasza ostatnia Msza.
26 sierpnia Msza św. na Długiej, była odprawiana w szpitalnych piwnicach. W większości uczestnikami byli ranni, leżący dookoła, nieliczni żołnierze, nie będący na polu walki i personel szpitalny. Modlitwy odmawiane, śpiewane pieśni, były pełne smutku, bólu, cierpienia. Kazanie księdza, jak zawsze było krzepiące, pogodne, ale miało przygotować nas na podjęcie krzyża, w miejsce miecza. Nie było w nas już tej siły, doskonale rozumieliśmy, że może to być nasza ostatnia Msza.
Zbigniew Galperyn ps.
Antek
W kościele św. Jacka położono mnie na podłodze pod stopniami ołtarza. Wszędzie leżeli ranni, poukładani we wszystkie strony. W nocy nie mogłem spać, jęki rannych były nie do zniesienia. W oknach widziałem łunę, pozostałość po ostatnich bombardowaniach. Miałem świadomość, że dookoła kościoła wszystko płonie. Rano przyszli do mnie koledzy. Przynieśli coś do jedzenia i czerwone wino, które miało mnie wzmocnić po utracie krwi. Poprosiłem, żeby znaleźli inne miejsce. Przesunęli materace z rannymi w ten sposób, że udało się wcisnąć moje legowisko. Teraz leżałem przy wejściu do zakrystii. Mniej było słychać jęki, ale odgłosy ciągłych bombardowań były nieznośne. Koledzy powiedzieli mi, że na ulicę Freta spadły bomby grzebiąc dowództwo AL.
W kościele św. Jacka położono mnie na podłodze pod stopniami ołtarza. Wszędzie leżeli ranni, poukładani we wszystkie strony. W nocy nie mogłem spać, jęki rannych były nie do zniesienia. W oknach widziałem łunę, pozostałość po ostatnich bombardowaniach. Miałem świadomość, że dookoła kościoła wszystko płonie. Rano przyszli do mnie koledzy. Przynieśli coś do jedzenia i czerwone wino, które miało mnie wzmocnić po utracie krwi. Poprosiłem, żeby znaleźli inne miejsce. Przesunęli materace z rannymi w ten sposób, że udało się wcisnąć moje legowisko. Teraz leżałem przy wejściu do zakrystii. Mniej było słychać jęki, ale odgłosy ciągłych bombardowań były nieznośne. Koledzy powiedzieli mi, że na ulicę Freta spadły bomby grzebiąc dowództwo AL.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz