Zdjęcie z czasów okupacji. Trzecia od lewej strony Maria Czapska obecnie Pajzderska
Spacer z Janiną Gutowską Rożecką drogą ewakuacyjną szpitala z ulicy Śmiałej na Forty Sokolnickiego
Liczba ludności w naszej dzielnicy
pozbawiona środków do życia sięga już obecnie do 3000 osób. Wobec wyczerpania
zapasów liczba ta będzie wzrastała. Po wysiłku, który zrobiliśmy dla
zaopatrzenia wojska. Czeka nas nowy wysiłek, który zrobić musimy dla
zaopatrzenia głodującej ludności cywilnej.
Stanisław Tołwiński, przewodniczący Samorządu Mieszkańców Dzielnicy Żoliborskiej
Stanisław Tołwiński, przewodniczący Samorządu Mieszkańców Dzielnicy Żoliborskiej
25
września 1944 rok, poniedziałek
Ze strony niemieckiej zostali przysłani dwaj parlamentariusze- byli to żołnierze AK wzięci wcześniej do niewoli. Nie udzielono Niemcom odpowiedzi na propozycje kapitulacji Mokotowa.
W szpitalu przy ul. Czeczota 17 i Lenartowicza Niemcy zamordowali personel i rannych.
W nocy z 25 na 26 zaczęto wycofywanie kanałami z Mokotowa do Śródmieścia ludności cywilnej i żołnierzy.
Pod gruzami domu przy ul. Marszałkowskiej 129, ginie ppor. Eugeniusz Lokajski ps. „Brok”. Lekkoatleta, olimpijczyk, fotoreporter amator, porucznik AK.
Ze strony niemieckiej zostali przysłani dwaj parlamentariusze- byli to żołnierze AK wzięci wcześniej do niewoli. Nie udzielono Niemcom odpowiedzi na propozycje kapitulacji Mokotowa.
W szpitalu przy ul. Czeczota 17 i Lenartowicza Niemcy zamordowali personel i rannych.
W nocy z 25 na 26 zaczęto wycofywanie kanałami z Mokotowa do Śródmieścia ludności cywilnej i żołnierzy.
Pod gruzami domu przy ul. Marszałkowskiej 129, ginie ppor. Eugeniusz Lokajski ps. „Brok”. Lekkoatleta, olimpijczyk, fotoreporter amator, porucznik AK.
Maria Czapska
Pajzderska ps. Marysia
„Grażyna” przeżywała kryzys! Walki o kościół Św. Krzyża przyniosły ogromne straty. Część żołnierzy została w Południowym Śródmieściu, część poszła na Czerniaków, ja zostałam w Śródmieściu. Nie pamiętam od ,którego dnia zgłosiłam się do pomocy w szpitalu naszego batalionu, przy ulicy Piusa, gdzie głównym lekarzem był doktor „Morwa” Tadeusz Podgórski. Nie zagrzałam tam długo miejsca, „nosiło” mnie , chciałam odnaleźć swoich, wiedziałam, że większość poszła na Czerniaków, kilka osób było przy pl. Dąbrowskiego. Stale szukałam mamy i Danki. Nastroje były jakieś dziwne, jakby panował stan zawieszenia. Każdy myślał to samo, ale bał się głośno powiedzieć. Było wiadomo, że to już koniec.
„Grażyna” przeżywała kryzys! Walki o kościół Św. Krzyża przyniosły ogromne straty. Część żołnierzy została w Południowym Śródmieściu, część poszła na Czerniaków, ja zostałam w Śródmieściu. Nie pamiętam od ,którego dnia zgłosiłam się do pomocy w szpitalu naszego batalionu, przy ulicy Piusa, gdzie głównym lekarzem był doktor „Morwa” Tadeusz Podgórski. Nie zagrzałam tam długo miejsca, „nosiło” mnie , chciałam odnaleźć swoich, wiedziałam, że większość poszła na Czerniaków, kilka osób było przy pl. Dąbrowskiego. Stale szukałam mamy i Danki. Nastroje były jakieś dziwne, jakby panował stan zawieszenia. Każdy myślał to samo, ale bał się głośno powiedzieć. Było wiadomo, że to już koniec.
Janina
Gutowska Rożecka ps. Dora
Wynosiłam młodego chłopaka rannego w nogę, rana dobrze się goiła, nic mu nie zagrażało. Kiedy wyciągałam go na noszach, chciał oddać mi swoją butelkę z piciem. Dziwiło mnie to, bo każdy płyn był na wagę złota, brakowało wody. Tłumaczyłam, żeby pilnował tego, bo przyda mu się. Uparł się, żebym wzięła, bo jemu już nie będzie potrzebna. Denerwowało mnie jego marudzenie, nie miałam czasu tego wysłuchiwać. Byliśmy już na podwórku, gdy walnął pocisk. Odłamki zabiły chłopaka.
Wynosiłam młodego chłopaka rannego w nogę, rana dobrze się goiła, nic mu nie zagrażało. Kiedy wyciągałam go na noszach, chciał oddać mi swoją butelkę z piciem. Dziwiło mnie to, bo każdy płyn był na wagę złota, brakowało wody. Tłumaczyłam, żeby pilnował tego, bo przyda mu się. Uparł się, żebym wzięła, bo jemu już nie będzie potrzebna. Denerwowało mnie jego marudzenie, nie miałam czasu tego wysłuchiwać. Byliśmy już na podwórku, gdy walnął pocisk. Odłamki zabiły chłopaka.
Końcówka Powstania, zmęczenie, głód, nerwy. Był
straszny ostrzał, ranni ginęli w czasie transportu. Tyle już widziałam, tyle
przeżyłam, tym razem załamałam się. Wpadłam w histerię, było mi wszystko jedno.
Wiele wytrzymałam, ale to był kres moich sił. „Raczek” swoim zwyczajem wrzasnął
na mnie, żebym przestała histeryzować i wzięła się do roboty. Potem dał mi
jakiś środek uspokajający, kazał paść na kolana i odmówić „Zdrowaś Maryjo”.
Pomogło, wróciłam do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz