Aleksandra Diermajer Sękowska z siostrą Ireną i matką, rok 1946
Strz.
Warszawiak (Witold Modelski), jedenastoletni chłopiec, niezrównany łącznik
bojowy, idący w ogień jak w wir dziecinnej zabawy, podejmuje się zanieść
meldunek.
Na głowie
ma hełm francuski, za pasem niemiecki trzonowy granat. Wokół szaleją pożary,
zagrażają odcinkowi. Aby utrzymać jedyny szlak komunikacyjny, trzeba zasypywać
piaskiem przejście z domu Hipoteczna 3. Nieprzyjaciel trzyma je pod nieustannym
ogniem, jednak Warszawiakowi udaje się przejść.
W
niespełna pół godziny powraca uradowany i melduje, że udało mu się szczęśliwie
przyprowadzić saperów.
Z książki Stanisława Polewskiego ”Przemarsz przez piekło”
Z książki Stanisława Polewskiego ”Przemarsz przez piekło”
20 września 1944 rok, środa
Zginął Witold Modelski – najmłodszy kapral czasu wojny odznaczony Krzyżem Walecznych. Trwają ciężkie walki na Czerniakowie. Resztki oddziału "Radosława" i "Berlingowcy" odpierają ataki niemieckie wzdłuż ulicy Wilanowskiej.
W nocy ppłk Jan Mazurkiewicz "Radosław" z niezdolnymi do walki, ale mogącymi jeszcze chodzić, 200 powstańcami wycofuje się kanałami z Powiśla Czerniakowskiego na Mokotów.
Pozostali, ostrzeliwani z ciężkiej broni i czołgów, desperacko bronią ostatnich pozycji.
W nocy przeprawia się łodziami na praski brzeg grupa rannych żołnierzy i powstańców.
Aleksandra
Diermajer Sękowska ps. Oleńka
Kwaterowaliśmy przy Wilczej. Poszłam odwiedzić ciotkę, która mieszkała przy Hożej. Dotarłam tam jakiś czas po bombardowaniu. Ciotka ocalała, ale dom był częściowo zniszczony. Wracałam, kiedy nadleciały niemieckie samoloty. Schronienia poszukałam w najbliższej bramie. Zobaczyłam jak na dom po przeciwnej stronie ulicy spadła bomba. Wszystko to co się wydarzyło później, w mojej pamięci zakodowało się jak przesuwane kadry filmu. Najpierw wypadają szyby, wyfruwają firany, pękają futryny. Zaczęło się walić, najpierw opadła przednia ściana… Zdążyłam z torby wyciągnąć mokrą szmatkę i położyć na twarzy. W tym momencie od samego dołu do góry zaczął unosić się ogromny obłok gęstego kurzu z gruzem i cegłami. Położyłam się i straciłam przytomność. Ekipa wydobywająca zasypanych wzięła mnie za nieżywą. Skoro słyszałam ich rozmowę, to znaczy, że żyję. Zbuntowałam się, chciałam krzyknąć, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Nie wiem jak długo leżałam. Kiedy odzyskałam świadomość, na pół przytomna i ledwie żywa wróciłam na Wilczą.
Kwaterowaliśmy przy Wilczej. Poszłam odwiedzić ciotkę, która mieszkała przy Hożej. Dotarłam tam jakiś czas po bombardowaniu. Ciotka ocalała, ale dom był częściowo zniszczony. Wracałam, kiedy nadleciały niemieckie samoloty. Schronienia poszukałam w najbliższej bramie. Zobaczyłam jak na dom po przeciwnej stronie ulicy spadła bomba. Wszystko to co się wydarzyło później, w mojej pamięci zakodowało się jak przesuwane kadry filmu. Najpierw wypadają szyby, wyfruwają firany, pękają futryny. Zaczęło się walić, najpierw opadła przednia ściana… Zdążyłam z torby wyciągnąć mokrą szmatkę i położyć na twarzy. W tym momencie od samego dołu do góry zaczął unosić się ogromny obłok gęstego kurzu z gruzem i cegłami. Położyłam się i straciłam przytomność. Ekipa wydobywająca zasypanych wzięła mnie za nieżywą. Skoro słyszałam ich rozmowę, to znaczy, że żyję. Zbuntowałam się, chciałam krzyknąć, ale nie byłam w stanie się ruszyć. Nie wiem jak długo leżałam. Kiedy odzyskałam świadomość, na pół przytomna i ledwie żywa wróciłam na Wilczą.
Urszula Kurkowska Katarzyńska ps. Ula
Szczęśliwie doszliśmy na Mokotów. Byliśmy brudni i śmierdzący, wyszliśmy przy ulicy Wiktorskiej. Był 20 września, w naszej okolicy było dość spokojnie. Doprowadziliśmy się do porządku – umyliśmy i upraliśmy rzeczy. 24 września Niemcy ogromnymi siłami uderzyli na Górny Mokotów. Było dużo rannych, byli też ciężko chorzy, razem z innymi dziewczętami – nie tylko sanitariuszkami - pomagałam się nimi opiekować. Walki toczyły się do 27 września.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz