poniedziałek, 11 lipca 2016
82. Przypalona zupa, łzy, śmiech... Co to ma wspólnego z ksiązką "W pustyni i w puszczy"?
Kiedy tydzień temu napisałam o moim zauroczeniu i powrotach do „Małego Księcia”, zaczęłam myśleć o innych swoich literackich fascynacjach. Nie tych czytanych dzisiaj, ale właśnie tych sprzed lat. Były wśród nich lektury należące do klasyki, ale i całkiem nieznane tytuły, które pokochałam zupełnie zwariowaną dziewczęcą miłością. Dzięki nim nigdy nie byłam samotna, ratowały mnie od totalnego smutku, pozwalały na najpiękniejsze marzenia. Może opowiadając o nich przez chwilę wrócę do najpiękniejszych lat? Może znajdzie się ktoś, dla kogo od zawsze książka była najwierniejszym przyjacielem a wśród moich książkowych przyjaciół odnajdzie swojego…
Od najmłodszych lat dostawałam książki na wszelkie okazje. Czy zawsze mnie zachwycały? Ja już tego nie pamiętam… Wiem, że dzięki nim, przeżywałam największe przygody, dostawałam w szkole gorsze oceny, wysiadałam kilka przystanków dalej, przypalałam zupy, płakałam i śmiałam się…
„W pustyni i w puszczy” dostałam w drugiej klasie szkoły podstawowej. Odłożyłam na półkę i trochę musiała poczekać na swój tryumf. Ktoś zabrał mnie do kina na film Ślesickiego „W pustyni i w puszczy”. Kompletnie oszalałam… Film obejrzałam dziesiątki razy. Tyleż samo razy przeczytałam książkę. Znałam na pamięć całe strony. Zaczęłam interesować się geografią. Szukałam wiadomości na temat miejsc, w których byli Staś i Nel. Oczywiście w wyobraźni sama byłam Nel.
Za każdym razem kiedy czytam: - Jakoż byli istotnie wolni, ale i zabłąkani w dzikiej bezludnej puszczy, w czeluściach „czarnego lądu” – mam dreszcze!
Jest jeszcze jedno piękne i bardzo mądre zdania. Dziewczyny to szczególnie dla Was: - Mała, chytra kobietka rozumiała, że jej zaufanie pochlebi chłopcu i że od tej chwili zacznie rozmyślać, jak uwolnić słonia.
To była pierwsza książka Henryka Sienkiewicza, potem przyszły następne. Rozkochałam się w jego twórczości bezwarunkowo. Kilka lat później brałam udział w konkursie wiedzy o Henryku Sienkiewiczu. Zajęłam drugie miejsce, a w finale wśród pięciu pytań jadano dotyczyło „W pustyni i w puszczy” – z czego i po co Staś i Nel robili latawce? Pamiętacie z czego?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A to dobre. Mam identyczne wydanie "W pustyni i w puszczy", jak Twoje i mocno sfatygowane... M. in. kilka kartek może służyć za ... latawce, bo klejenie nie bylo najwyższej jakości. A co do latawców z książki - byly robione z pęcherzy ryb, a miały służyć opisaniu sytuacji, w jakiej znaleźli się Staś i Nel i wezwaniu pomocy
OdpowiedzUsuńJa bardzo szanuję książki, ale kilka mam zupełnie "zaczytanych". Przeszły ze mną wiele i wiele miejsc odwiedziły. Tak, latawce robione były z rybich pęcherzy! "W pustyni i w puszczy" mam trzy różne wydania. Dziękuję za fajny komentarz!
Usuń