wtorek, 14 czerwca 2016

72. Serce Fryderyka Chopina. Opowieść księdza Alojzego Niedzieli "Alka"

 ksiądz Alojzy Niedziela "Alek"
Kazimierz Radwański "Kazik"

O  losach serca Chopina opowiedział mi profesor Kazimierz Radwański.  Jako dziecko i młody człowiek często bywał ze swoją matką w kościele św. Krzyża. Najchętniej stawał pod filarem, gdzie znajdowała się urna z sercem Chopina. Wtedy nawet nie przypuszczał, że przyjdzie taki dzień, kiedy z bronią w ręku stanie w obronie kościoła. „Kazik” razem ze swoim Batalionem „Harnaś”, kompanią „Grażyna” w sierpniu 1944 roku brał udział w walkach o kościół Świętego Krzyża
Po zdobyciu kościoła św. Krzyża, pierwsze kroki skierował w stronę filaru, gdzie zawsze była urna z sercem Fryderyka Chopina. Zobaczył wyjęte cegły, a w środku pusto… Dopiero co poznany, młody ksiądz Alojzy Niedziela - który od 1943 roku pracował w kościele św. Krzyża - w kilku zdaniach opowiedział mu co się stało z urną. Całą historię poznał wiele lat po wojnie, kiedy nawiązał bliskie kontakty z księdzem „Alkiem” i przegadali wiele godzin.   1 sierpnia 1944 roku w kościele św. Krzyża nic nie wskazywało, że za godzinę rozpocznie się Powstanie, chociaż księża byli związani z Podziemnym Państwem Polskim i doskonale wiedzieli o niedługim rozpoczęciu. O godz. 16.00 jeden z wikariuszy udzielał ślubu, na organach grał ksiądz „Alek”. Obaj spieszyli się, bo mieli już przydziały, chcieli zdążyć na miejsce zbiórki. W trakcie ślubu, sporo przed 17.00, wokół kościoła wybuchła strzelanina. Nie było możliwości dojścia do ulicy Kredytowej, gdzie był ich punkt zbiorczy. Wszyscy księża i grupa cywilów, w sumie ponad 30 osób, ukryli się w piwnicach tzw. księżówki,  plebanii. Parter i piętra zajęli Niemcy. Przebywali tam do 5 sierpnia. Tego dnia wypędzili wszystkich z budynku i pognali pod pomnik Kopernika, gdzie znajdowała się już duża grupy ludzi spędzonych z sąsiednich ulic. Zameldowanych w okolicy, zwolnili. Księży z powrotem wpędzili do piwnicy plebanii. Resztę ludności cywilnej pognali przed czołgami, jako żywe tarcze.
Z piwnicy księża przechodzili kanałem na rury centralnego ogrzewania do kościoła, żeby odprawiać Mszę św. Między 8 a 10 sierpnia, kiedy akurat Alojzy Niedziela i dwaj inni księża byli w kościele, zjawił się oficer niemiecki. Przedstawił się, że jako kapelanem Wermachtu, Schulze, wielki miłośnik muzyki Chopina. Nie miał wątpliwości, że za kilka dni w rejonie kościoła, a pewnie i w samym kościele dojdzie do bardzo ciężkich walk. Chciał tę wyjątkową relikwię Polaków uchronić przed zniszczeniem. Pytał czy może ją wyjąć i zabrać, obiecał przekazać polskim władzom kościelnym. Po kilku dniach znowu się zjawił, było z nim kilku niemieckich żołnierzy. Wyjęli urnę i przenieśli ją do Domu bez Kantów, gdzie był sztab niemiecki. Dalsze losy serca Chopina ksiądz Alojzy Niedziela poznał z relacji biskupa Antoniego Szlagowskiego, który w sierpniu 1944 roku przebywał w Milanówku, internowany przez Niemców za patriotyczną postawę. Niemieccy oficerowie przyjechali samochodem do siedziby biskupa i zabrali go do Warszawy. Tam przy włączonych kamerach przekazali mu urnę z sercem Chopina. Niemcom zależało na wykorzystaniu tego wydarzenia do celów propagandowych. Okoliczności pokrzyżowały im plany – wysiadł prąd i po kilku chwilach musieli przestać nagrywać. Biskup Szlagowski zabrał urnę do Milanówka i tam przechował ją do 17 października 1945 roku. Cały kościół św. Krzyża legł w gruzach, ocalał tylko filar, w którym była umieszczona urna z sercem Chopina.
Ksiądz Niedziela dzięki swojej dociekliwości poznał również historię niemieckiego kapelana Schulze. Okazało się, że wykorzystując swój status oficera niemieckiego wielokrotnie pomagał ludności Warszawy. Wyprowadził grupy ludzi z miasta m.in. siostry szarytki z Tamki, wizytki z Krakowskiego Przedmieścia. Zginął w czasie sowieckiej ofensywy zimowej.
Ksiądz „Alek”  w czasie wysadzania drzwi kościelnych 23 sierpnia, został zraniony w głowę.  Kanałem doczołgał się do zakrystii, ostrzegając Powstańców o  niemieckim posterunku z karabinem maszynowym. Po zakończeniu walk o kościół św. Krzyża i Komendę Policji, został skierowany jako kapelan na Tamkę. Po upadku Powiśla, wykorzystując doskonałą znajomość języka niemieckiego oraz używając różnych forteli, a nawet dając łapówki, wyprowadził z Warszawy do Pruszkowa, a następnie z tamtejszego obozu ponad 100 osób.
Do Warszawy wrócił  w lutym 1945 roku i pracował przy odbudowie kościoła św. Krzyża. Wygłaszał piękne, mocne kazania. Jak się później okazało wszystkie były rejestrowane przez bezpiekę. Na podstawie spreparowanych dowodów zatrzymał go urząd bezpieczeństwa. Został skazany na 10 lat więzienia, ale warunkowo zwolniono go ze wzglądu na stan zdrowia.  Jeszcze wiele lat był prześladowany przez władze komunistyczne.
Ksiądz Niedziela wielokrotnie prostował „oficjalne”, podawane przez ówczesne władze,  wersje ocalenia serca Chopina, narażając się na szykany i przesłuchania. Przyzwoity Niemiec i do tego duchowny -  zupełnie nie pasował do polityki komunistycznych władz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz