wtorek, 14 lutego 2017

160. Z młodej piersi się wyrwało...

 Halina i Edmund Baranowscy
Róża i Jan Walcowie
 Halina i Tadeusz Jędrzejewscy
 Andrzej Malinowski
 Dedykacja Andrzeja "Włodka" na zdjęciu podarowanym Uli Kurkowskiej
Marysia Czapska i Łukasz Tański

14 lutego obchodzimy 75 rocznicę powstania Armii Krajowej. Pamiętamy o żołnierzach tej największej podziemnej armii okupowanej Europy, o ich bohaterstwie i ofiarach. Często byli to młodzi ludzie, którym wojna i okupacja zabrała możliwość normalnego życia. Zamiast szaleństw młodości była konspiracja, tajne komplety, akcje, ćwiczenia wojskowe. Czasem, zupełnie przypadkiem, na konspiracyjnym spotkaniu czy tajnych kompletach chłopak spojrzał dziewczynie w oczy i usłyszał bicie jej serca. Odprowadził ją, a ona ze strachem myślała, czy on zdąży dotrzeć do domu przed godziną policyjną. Tak rodziła się miłość, która dodawała siły, pozwalała przetrwać najtrudniejsze momenty. Była maleńką krainą szczęśliwości. Zakochani wierzyli, że będą żyli długo i szczęśliwie. Doczekają końca okupacji, Powstania. Los pisał różne scenariusze. Niejednokrotnie były to tragedie, w których miłość przegrywała…

Okupacja trwała już czwarty rok. Szalał niemiecki terror. Nie trzeba było wychodzić z domu, żeby zostać zatrzymanym, a potem zamordowanym w ulicznej egzekucji. Każda minuta życia mogła być tą ostatnią. Ula Kurkowska jakby nie widziała tego co dzieje się dookoła. Tak bardzo chciało jej się żyć i uśmiechać. Była zakochana i kochana. Andrzej Malinowski „Włodek”  był z „Zośki”. Imponował jej inteligencją i wiedzą. Studiował tajną medycynę. Zawsze mieli o czym rozmawiać. Lubiła go słuchać i na niego patrzeć, był taki przystojny. Chcieli być razem na zawsze. Mieli tyle wspólnych planów. Zaręczyli się. Włodek kupił obrączki w sklepie u Kuleszy. Podobało im się ogłoszenie przeczytane w gazecie: „Obrączki od Kuleszy gwarantują długie życie w małżeństwie”.
13 lipca 1944 roku „Włodek” jechał konspiracyjnym samochodem. Prowadził go jego podwładny. Zatrzymała ich niemiecka żandarmeria. Przy sprawdzaniu dokumentów kierowca omyłkowo podał informację, która ich zdekonspirowała. Jedynym ratunkiem dla nich mogła być ucieczka. Kierowcy udało się zgubić pościg. Włodka dosięgły kule. Jeszcze chwilę uciekał, ale nie dał rady. Ścigający żandarmi dobili go. Świadek całej tragedii opowiedział Uli, że zanim go dopadli zniszczył i zjadł papiery, które miał przy sobie. Wiedziała, że było tam również jej zdjęcie. Być może niszcząc je uratował Uli życie. Przez zakład fotograficzny, którego adres był na odwrocie, mogli dotrzeć do niej.
Idąc do Powstania wzięła najdroższe pamiątki po Włodku. Zdjęcie z dedykacją, kosmyk włosów z zakrzepłą krwią i listy. Wchodząc do kanałów musiała zostawić swój niewielki bagaż. Do kieszeni panterki włożyła małą paczuszkę z tym, co zostało po Włodku. Przeszły z nią cały powstańczy szlak. Są z nią do dzisiaj, na palcu ma obrączkę podarowaną przez Włodka, a on ciągle  żyje w jej sercu.
Marysia Czapska leżała z postrzałową raną nogi. Wystrzelił sten pokazywany jej przez Janka Sima. Długo była unieruchomiona. Każdego dnia przychodził Łukasz Tański. Robił jej śniadanie, czytał książki, dużo rozmawiali. Zawsze był kiedy go potrzebowała. Czy to była przyjaźń, czy początek miłości? Nie było im dane przekonać się. Łukasz wynajmował mieszkanie przy ulicy Zajączka. Weszli tam Niemcy. Znaleźli dwie kenkarty – prawdziwą i fałszywą. Zabrali go na Pawiak. Krótko przed Powstaniem zapakowali razem z innymi więźniami do pociągu towarowego. Drzwi zaryglowali. Podpalili na bocznicy w okolicach Skierniewic. Marysia nie chce do tego wracać. Po tylu latach trudno zastanawiać się czy to była przyjaźń czy miłość. Ciągle boli…
Róża Nowotna i Janek Walc poznali się na tajnej medycynie. Zaczęło się od wspólnej pasji i przyjaźni. Pod koniec okupacji byli już parą. Myśleli o wspólnej przyszłości, ale odkładali to na lepsze czasy. W Powstaniu pełnili służbę w tym samym szpitalu przy Poznańskiej. W pierwszych dniach walk, kiedy śmierć zaczynała zbierać pierwsze żniwo, brat Róży Gustaw i komendant szpitala, chcąc zmienić powszechnie panujący nastrój przygnębienia,  postanowili zorganizować młodym ślub.
Problemem były nie tylko warunki powstańcze, ale religia. Róża była wyznania rzymsko – katolickiego, a Janek kalwińskiego. Sprawdziło się powiedzenie: „Dla prawdziwej miłości przeszkód nie ma”. Udało się znaleźć duchownego, który miał prawo wydać odpowiednie pozwolenie. Lokatorka sąsiadującego ze szpitalem domu udostępniła im łazienkę, mogli się umyć.
12 sierpnia 1944 roku w kaplicy Sióstr Rodziny Maryi przy Hożej, odbył się pierwszy powstańczy ślub w Śródmieściu. Panna Młoda miała żółtą bluzkę uszytą przed Powstaniem z materiału spadochronowego i ciemną spódnicę. Obrączki mieli z łożysk karabinu maszynowego. Róża dostała ogromny bukiet dalii przyniesiony z pobliskiego ogrodu pomologicznego. Wieczorem było prawdziwe przyjęcie. Zaprzyjaźnione siostry zakonne przygotowały kanapki, na każdej był plasterek kiełbasy i pomidora. Toast za zdrowie Młodej Pary wznoszono lampką wina, które podarowała komenda.
Wiele razy było tragicznie, ocierali się o śmierć, ale doczekali końca wojny. Potem też nie zawsze było łatwo i szczęśliwie, ale we wspólnej miłości przeżyli do 1982 roku, do śmierci Jana.
Halina Dudzik „Sławka” była w patrolu sanitarnym dowódcy batalionu „Miotła”  kapitana Franciszka Mazurkiewicza ps. „Niebora”. 8 sierpnia Powstańcy odpoczywali w fabryce skór Pfeiffera przy ulicy Okopowej. Sławka razem z innymi siedziała na skórach, rozmawiali, ktoś śpiewał, próbowali zapomnieć choć na chwilę o tym co już zdążyli przeżyć i co jeszcze ich czekało. Podszedł do niej „Wszebor” Tadeusz Jędrzejewski i zapytał czy nie chciałaby się napić wody. Zdziwiła się, dookoła były tylko beczki z chemikaliami. Poprosiła, bo pić jej się chciało. Po chwili wrócił niosąc naczynie z mętną i dziwnie pachnącą wodą. Wypiła, nie chciała robić mu przykrości. Bardzo długo rozmawiali o wszystkim, byle nie o wojnie. Na pudełkach od zapałek zapisali swoje numery telefonów. Na wypadek gdyby ich drogi się rozeszły. Od tego dnia byli przyjaciółmi. Wiele razem przeszli w Powstaniu. Po kapitulacji ich drogi rozeszły się. Oddzielono kobiety od mężczyzn. Będąc w obozie systematycznie korespondowali. Wyczekiwała każdego listu od niego. Zrozumiała, że przyjaźń zmieniła się w miłość. Jego obóz wyzwolili Rosjanie, wrócił do Polski. Ona wyjechała do Anglii, tam miała układać sobie życie. Jednak kiedy odnalazł ją list „Wszebora”, zdecydowała się wrócić do kraju.
W 1947 roku wzięli ślub. Przeżyli razem 45 lat. Tadeusz Jędrzejewski zmarł w 1992 roku.
Edmund  i Halina Baranowscy w tym roku będą obchodzili 70 rocznicę ślubu.
Halinkę poznał dzięki swojej koleżance z oddziału, łączniczce Basi. Po przejściu kanałami ze Starówki do Śródmieścia dziewczyna dostała zgodę dowództwa na odwiedzenie rodzinnego domu przy Mokotowskiej. Za przyzwoleniem zabrała ze sobą czwórkę przyjaciół, był z nimi „Jur” Edmund Baranowski. Akurat z dyżuru w szpitalu wróciła młodsza siostra Basi, Halinka. W 1945 roku, po powrocie z obozu, dość szybko wybrał się na Mokotowską. Poszedł z Halinką na spacer. Jak wspomina Edmund Baranowski zaczął się najpiękniejszy okres w jego życiu, a jego najcenniejszą zdobyczą wojenną jest Halinka. Ślub wzięli w 1947 roku.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz