Zdjęcie Róży z czasów okupacji
Róża w dzieciństwie
90 urodziny Pani Róży
Przypada dzisiaj 95 rocznica urodzin Róży Nowotnej Walcowej. Nigdy nie poznałam jej osobiście. Spisane wspomnienia Róży i jej męża Jana, ich najbliższej rodziny, nagrania rozmów, dokumenty i zdjęcia, udostępniły mi jej córka Anna Ciosek i wnuczka Ewa Ciosek.
Pradziadowie Róży wywodzili się z
Litwy. Dziadek po powstaniu styczniowym, żeby uniknąć represji musiał opuścić
rodzinne strony. Zmienił nazwisko na Nowotny, tak nazywał się jego rządca.
Osiadł w okolicach Tarnowa i tam urodził się Gustaw, ojciec Róży, późniejszy
wybitny lekarz. Zajmował się nowatorskimi metodami leczenia gruźlicy. Fama
głosiła, że Michał Choromański napisał „Zazdrość i medycynę” po pobycie na
oddziale doktora Gustawa Nowotnego, a doktor Tamten miał jego cechy i
charakter.
Róża urodziła się 15 lutego 1922 roku w Zakopanem. Na chrzcie nadano jej imiona Róża Maria. Pomimo, że w dokumentach zapisano omyłkowo Maria Róża, zawsze posługiwała się imieniem Róża. Jej ojcem chrzestnym był generał Józef Haller. Przyjaciel rodziny i partner od kart jej babki.
Chętnie we wspomnieniach wracała do miejsc związanych z jej dzieciństwem. Zakopane, gdzie jej ojciec mieszkał i pracował w tamtejszym szpitalu. Kraków mieszkała tam z mamą. Trzylatków koło Grójca, majątek ciotki, w którym spędzała wakacje.
Dużo starszy od niej brat Gustaw rozmiłował ją w górskich wędrówkach. Pierwszy raz poszła z nim na szlak mając osiem lat. W 1939 roku, w wieku 17 lat zdała maturę. Chciała pójść w ślady ojca i brata i tak jak oni zostać lekarzem. Jednak nie dostała rodzicielskiej zgody. Ojciec znając codzienność tego zawodu uważał, że dla kobiety to zbyt ciężka praca. Uległa rodzinie i po wakacjach miała rozpocząć studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim.
Wszelkie plany zmieniła wojna i paradoksalnie pozwoliła realizować marzenia Róży. W 1941 roku została studentką tajnej medycyny. Jeszcze zdążyła napisać o tym ojcu. Gustaw Nowotny poszukiwany przez Niemców, został zatrzymany i wywieziony do Dachau, tam zginął. Róża napisała, że to on w niej rozbudził tę pasję, potem chciał, żeby zajmowała się domem i podlewała kwiatki, a ona jednak pójdzie za swoimi marzeniami. Zrozumiał i pogodził się z tym.
Na studiach poznała Jana Walca, swojego przyszłego męża. W Powstaniu oboje pełnili służbę w szpitalu przy ulicy Poznańskiej, przeniesionym ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi. Jak wszyscy Powstańcy, przeżywała momenty tragiczne, jak choćby pierwsza śmierć kolegi Andrzeja, młodego sanitariusza i jego pogrzeb. Kiedy przybywało rannych pracowała bez wytchnienia i podobnie jak cały personel ze zmęczenia padała na twarz. Były też momenty wzruszeń, jak choćby pierwsze nabożeństwo powstańcze odprawiane na terenie mleczarni i wspólnie zaśpiewany hymn „Boże coś Polskę”. Wytchnieniem był czasem koncert Fogga przy Kruczej.
Róża zapamiętała wizytę Anny Żeromskiej, żony Stefana i ich córki Moniki, z którą dobrze się znały. Starsza z pań miała na sobie zupełnie porwane ubranie. Róża znalazła jakieś swoje rzeczy i oddała kobiecie. Zanim się zorientowała, pani Anna pocałowała ją w rękę.
W czasie Powstania Róża przeżyła swój wielki i ważny dzień. 12 sierpnia 1944 roku w kaplicy Sióstr Rodziny Maryi przy Hożej odbył się jej ślub z Janem Walcem.
Po kapitulacji nie było czasu na rozpacz. Trzeba było zadbać o pacjentów, przygotować do ewakuacji, zniszczyć dokumenty, które nie powinny dostać się w ręce Niemców. Na samym końcu szpital opuszczał personel. W drodze do Brwinowa nie obyło się bez problemów. Po tylu dniach Powstania, przeżyciach związanych z kapitulacją i ewakuacją, trudno było o optymizm. Właśnie wtedy dotarła wiadomość, że jej brat Gustaw został ojcem. Życie toczyło się dalej…
W maju 1945 roku razem z mężem wróciła do Warszawy. Kontynuowała studia medyczne, które ukończyła w 1947 roku. Swoją pierwszą pracę podjęła w Klinice Chorób Wewnętrznych Szpitala Dzieciątka Jezus. Do 90 roku życia czynnie pracowała w zawodzie. Była cenionym i szanowanym lekarzem, dobrym i skromnym człowiekiem. Aktywnie działała w opozycji demokratycznej. Jak powiedziała jej wnuczka Ewa: „Wymykała się stereotypom i łamała konwenanse”. Zmarła 12 lipca 2015 roku.
Pamiętajmy o Pani Marii Róży Nowotnej Walcowej. Tacy ludzie muszą pozostać w naszej pamięci!
Róża urodziła się 15 lutego 1922 roku w Zakopanem. Na chrzcie nadano jej imiona Róża Maria. Pomimo, że w dokumentach zapisano omyłkowo Maria Róża, zawsze posługiwała się imieniem Róża. Jej ojcem chrzestnym był generał Józef Haller. Przyjaciel rodziny i partner od kart jej babki.
Chętnie we wspomnieniach wracała do miejsc związanych z jej dzieciństwem. Zakopane, gdzie jej ojciec mieszkał i pracował w tamtejszym szpitalu. Kraków mieszkała tam z mamą. Trzylatków koło Grójca, majątek ciotki, w którym spędzała wakacje.
Dużo starszy od niej brat Gustaw rozmiłował ją w górskich wędrówkach. Pierwszy raz poszła z nim na szlak mając osiem lat. W 1939 roku, w wieku 17 lat zdała maturę. Chciała pójść w ślady ojca i brata i tak jak oni zostać lekarzem. Jednak nie dostała rodzicielskiej zgody. Ojciec znając codzienność tego zawodu uważał, że dla kobiety to zbyt ciężka praca. Uległa rodzinie i po wakacjach miała rozpocząć studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim.
Wszelkie plany zmieniła wojna i paradoksalnie pozwoliła realizować marzenia Róży. W 1941 roku została studentką tajnej medycyny. Jeszcze zdążyła napisać o tym ojcu. Gustaw Nowotny poszukiwany przez Niemców, został zatrzymany i wywieziony do Dachau, tam zginął. Róża napisała, że to on w niej rozbudził tę pasję, potem chciał, żeby zajmowała się domem i podlewała kwiatki, a ona jednak pójdzie za swoimi marzeniami. Zrozumiał i pogodził się z tym.
Na studiach poznała Jana Walca, swojego przyszłego męża. W Powstaniu oboje pełnili służbę w szpitalu przy ulicy Poznańskiej, przeniesionym ze Zgromadzenia Sióstr Rodziny Maryi. Jak wszyscy Powstańcy, przeżywała momenty tragiczne, jak choćby pierwsza śmierć kolegi Andrzeja, młodego sanitariusza i jego pogrzeb. Kiedy przybywało rannych pracowała bez wytchnienia i podobnie jak cały personel ze zmęczenia padała na twarz. Były też momenty wzruszeń, jak choćby pierwsze nabożeństwo powstańcze odprawiane na terenie mleczarni i wspólnie zaśpiewany hymn „Boże coś Polskę”. Wytchnieniem był czasem koncert Fogga przy Kruczej.
Róża zapamiętała wizytę Anny Żeromskiej, żony Stefana i ich córki Moniki, z którą dobrze się znały. Starsza z pań miała na sobie zupełnie porwane ubranie. Róża znalazła jakieś swoje rzeczy i oddała kobiecie. Zanim się zorientowała, pani Anna pocałowała ją w rękę.
W czasie Powstania Róża przeżyła swój wielki i ważny dzień. 12 sierpnia 1944 roku w kaplicy Sióstr Rodziny Maryi przy Hożej odbył się jej ślub z Janem Walcem.
Po kapitulacji nie było czasu na rozpacz. Trzeba było zadbać o pacjentów, przygotować do ewakuacji, zniszczyć dokumenty, które nie powinny dostać się w ręce Niemców. Na samym końcu szpital opuszczał personel. W drodze do Brwinowa nie obyło się bez problemów. Po tylu dniach Powstania, przeżyciach związanych z kapitulacją i ewakuacją, trudno było o optymizm. Właśnie wtedy dotarła wiadomość, że jej brat Gustaw został ojcem. Życie toczyło się dalej…
W maju 1945 roku razem z mężem wróciła do Warszawy. Kontynuowała studia medyczne, które ukończyła w 1947 roku. Swoją pierwszą pracę podjęła w Klinice Chorób Wewnętrznych Szpitala Dzieciątka Jezus. Do 90 roku życia czynnie pracowała w zawodzie. Była cenionym i szanowanym lekarzem, dobrym i skromnym człowiekiem. Aktywnie działała w opozycji demokratycznej. Jak powiedziała jej wnuczka Ewa: „Wymykała się stereotypom i łamała konwenanse”. Zmarła 12 lipca 2015 roku.
Pamiętajmy o Pani Marii Róży Nowotnej Walcowej. Tacy ludzie muszą pozostać w naszej pamięci!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz