W listopadowe dni wspominamy tych,
którzy po 123 latach niewoli wywalczyli nam wolność. Ja przypominam i składam
hołd Henrykowi Sienkiewiczowi, który walczył nie szablą a piórem. Pisał „dla pokrzepienia serc”, nie pozwolił,
żeby upadał duch narodu.
Chylę głowę przed tymi, którzy zaszczepili we mnie miłość do Ziemi Ojczystej. Do polskiej historii, literatury, do Sienkiewicza…
Chylę głowę przed tymi, którzy zaszczepili we mnie miłość do Ziemi Ojczystej. Do polskiej historii, literatury, do Sienkiewicza…
Jego ostatnie słowa: „Nie zobaczę
już wolnej Polski…”. Odszedł 15 listopada 1916 roku w Vevey koło Lozanny. Rok
wcześniej założył tam razem z Ignacym Paderewskim Szwajcarski Komitet Generalny
Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce.
Pięknie przeżył 70 lat. Był wrażliwym człowiekiem, wielkim pisarzem. Laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, którą otrzymał w 1905 roku za całokształt twórczości.
„Drugie dno” przyznania nagrody poznała jego wnuczka, Maria Korniłowiczówna w latach 60 –tych, wiele lat po śmierci pisarza. Akademia Szwedzka i Fundacja Nobla w Kolekcji Laureatów Nobla, przeznaczonej dla bibliofilów, wydały jego książkę „Qvo vadis”. Piękne wydanie, znakomity papier, rzucająca się w oczy czcionka i tyle dobrego… Bibliofilskie wydanie zostało skrócone dwu i półkrotnie, nigdzie nie zostało zaznaczone, że to dowolny skrót, bez zgody autora i spadkobierców. Wnuczka pisarza tak pisze o tym wydaniu:” Od klasycznego komiksu książka różni się gatunkiem papieru i tym, że ilustracji – nader zresztą szpetnych – jest niewiele i nie są wrysowane w tekst, a zupełnie dowolnie”. Za to dzieło Sienkiewicza poprzedzone jest bardzo długim wstępem:”… przypominającym drukowany w ‘Przekroju’, humor z zeszytów szkolnych…” , w którym napisano nowy życiorys Sienkiewicza, niewiele mającym wspólnego z jego rzeczywistym życiem, sporo tam niechęci do Polski i Polaków. W 1976 roku Muzeum Adama Mickiewicza w Warszawie wystąpiło do Akademii Szwedzkiej z listem uprzejmym, ale dość ostrym, prosząc o wyjaśnienie. Po kilku miesiącach przyszła lakoniczna odpowiedź bez żadnego konkretu i słowa przeprosin, zawierała informację, że owszem książka została wydana.
Zanim nazwisko Henryka Sienkiewicza stało się znane i powszechnie cenione, poznał co to bieda i porażka. Urodzony w zubożałej rodzinie ziemiańskiej sam musiał zdobywać fundusze na naukę. Bieda zmusiła go do pierwszych, nie zawsze udanych prób literackich. Doceniony został dopiero w „Przeglądzie Tygodniowym”, gdzie dał się poznać jako utalentowany reporter i felietonista.
Czuły na kobiece wdzięki mawiał:” Kobiecie można wybaczyć wszystko poza brakiem urody”. Był trzykrotnie żonaty. Miłością jego życia była pierwsza żona Maria z Szetkiewiczów. W czwartym roku małżeństwa zmarła na gruźlicę, z którą walczyła przez wiele lat. Skonała na jego rękach. Osierociła dwoje dzieci: Henryka Jozefa i Jadwigę.
Sienkiewicz szukając zapomnienia jeździł po świecie. Ukończył „Potop”, rozpoczęty jeszcze za życia Maryni. Potem był „Pan Wołodyjowski”. Wiele razy wątpił w sens swojej pracy: „Zawód pisarski ma swoje kolce, o których czytelnikom nawet się nie śniło”. Czytelnik z pewnością rzadko myślał o „kolcach”. Jego dzieła były dla Polaków powiewem tak upragnionej wolności, dodawały siły i budziły nadzieję. Sienkiewicz miał tysiące dowodów jak bardzo był kochany i wielbiony…
Sienkiewiczowi pomimo sporego dorobku literackiego, ciągle brakowało pieniędzy. Niespodziewanie anonimowy wielbiciel przesłał mu czek na 15 tysięcy rubli, a na nim podpis: „Nic to – Michał Wołodyjowski”. Majątek ogromny, który wprawił pisarza w zakłopotanie. Całą sumę przekazał Polskiej Akademii Umiejętności, na stypendia dla młodych literatów zmagających się z gruźlicą. Powstało w ten sposób stypendium im. Marii Sienkiewiczowej, korzystali z niego m.in.: Konopnicka, Przybyszewski, Wyspiański, Przerwa – Tetmajer i wielu, wielu innych.
Henryk Sienkiewicz mógł zostać spadkobiercą potomka polskiej, ale zniemczonej od pokoleń rodziny. Bogacz ogromny, właściciel wielkiego majątku, nie znał zupełnie polskiego.
Pięknie przeżył 70 lat. Był wrażliwym człowiekiem, wielkim pisarzem. Laureatem Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, którą otrzymał w 1905 roku za całokształt twórczości.
„Drugie dno” przyznania nagrody poznała jego wnuczka, Maria Korniłowiczówna w latach 60 –tych, wiele lat po śmierci pisarza. Akademia Szwedzka i Fundacja Nobla w Kolekcji Laureatów Nobla, przeznaczonej dla bibliofilów, wydały jego książkę „Qvo vadis”. Piękne wydanie, znakomity papier, rzucająca się w oczy czcionka i tyle dobrego… Bibliofilskie wydanie zostało skrócone dwu i półkrotnie, nigdzie nie zostało zaznaczone, że to dowolny skrót, bez zgody autora i spadkobierców. Wnuczka pisarza tak pisze o tym wydaniu:” Od klasycznego komiksu książka różni się gatunkiem papieru i tym, że ilustracji – nader zresztą szpetnych – jest niewiele i nie są wrysowane w tekst, a zupełnie dowolnie”. Za to dzieło Sienkiewicza poprzedzone jest bardzo długim wstępem:”… przypominającym drukowany w ‘Przekroju’, humor z zeszytów szkolnych…” , w którym napisano nowy życiorys Sienkiewicza, niewiele mającym wspólnego z jego rzeczywistym życiem, sporo tam niechęci do Polski i Polaków. W 1976 roku Muzeum Adama Mickiewicza w Warszawie wystąpiło do Akademii Szwedzkiej z listem uprzejmym, ale dość ostrym, prosząc o wyjaśnienie. Po kilku miesiącach przyszła lakoniczna odpowiedź bez żadnego konkretu i słowa przeprosin, zawierała informację, że owszem książka została wydana.
Zanim nazwisko Henryka Sienkiewicza stało się znane i powszechnie cenione, poznał co to bieda i porażka. Urodzony w zubożałej rodzinie ziemiańskiej sam musiał zdobywać fundusze na naukę. Bieda zmusiła go do pierwszych, nie zawsze udanych prób literackich. Doceniony został dopiero w „Przeglądzie Tygodniowym”, gdzie dał się poznać jako utalentowany reporter i felietonista.
Czuły na kobiece wdzięki mawiał:” Kobiecie można wybaczyć wszystko poza brakiem urody”. Był trzykrotnie żonaty. Miłością jego życia była pierwsza żona Maria z Szetkiewiczów. W czwartym roku małżeństwa zmarła na gruźlicę, z którą walczyła przez wiele lat. Skonała na jego rękach. Osierociła dwoje dzieci: Henryka Jozefa i Jadwigę.
Sienkiewicz szukając zapomnienia jeździł po świecie. Ukończył „Potop”, rozpoczęty jeszcze za życia Maryni. Potem był „Pan Wołodyjowski”. Wiele razy wątpił w sens swojej pracy: „Zawód pisarski ma swoje kolce, o których czytelnikom nawet się nie śniło”. Czytelnik z pewnością rzadko myślał o „kolcach”. Jego dzieła były dla Polaków powiewem tak upragnionej wolności, dodawały siły i budziły nadzieję. Sienkiewicz miał tysiące dowodów jak bardzo był kochany i wielbiony…
Sienkiewiczowi pomimo sporego dorobku literackiego, ciągle brakowało pieniędzy. Niespodziewanie anonimowy wielbiciel przesłał mu czek na 15 tysięcy rubli, a na nim podpis: „Nic to – Michał Wołodyjowski”. Majątek ogromny, który wprawił pisarza w zakłopotanie. Całą sumę przekazał Polskiej Akademii Umiejętności, na stypendia dla młodych literatów zmagających się z gruźlicą. Powstało w ten sposób stypendium im. Marii Sienkiewiczowej, korzystali z niego m.in.: Konopnicka, Przybyszewski, Wyspiański, Przerwa – Tetmajer i wielu, wielu innych.
Henryk Sienkiewicz mógł zostać spadkobiercą potomka polskiej, ale zniemczonej od pokoleń rodziny. Bogacz ogromny, właściciel wielkiego majątku, nie znał zupełnie polskiego.
Przeczytał po niemiecku „Krzyżaków”
i wtedy rozbudziła się w nim świadomość narodowa. Zażyczył sobie, żeby na jego
pogrzebie zagrano „Jeszcze Polska nie zginęła”. W testamencie zapisał synowi
cały majątek, pod warunkiem, że ten nauczy się polskiego, pozna polską literaturę,
historię i zda egzaminy przed polskim profesorem. Nigdy nie wstąpi do pruskiej
armii, publicznie ogłosi, że jest wrogiem Hakaty i nie ożeni się z Niemką.
Jeżeli nie wywiąże się z warunków postawionych przez ojca, majątek przechodzi w
ręce Sienkiewicza. Wdowa przedstawiła pisarzowi jakąś łzawą historię, w której
ona i jej syn mieli być ofiarami niepełnosprawnego na umyśle wariata. Według
jej słów syn odziedziczył po ojcu niedorozwój umysłowy, dlatego nie miał
możliwości nauki polskiego. Sienkiewicz nie chcąc ograbić nieszczęśliwej wdowy,
zrzekł się spadku pod warunkiem wpłacenia przez nią niewielkiej kwoty na rzecz polskich sierot.
Dopiero po latach poznał prawdę – zmarły był do końca swoich dni sprawny umysłowo.
Kobieta wiedząc, że ich syn chce iść w ślady ojca i wrócić do korzeni,
postarała się, żeby uznano go za wariata i umieszczono w zakładzie. W ten
sposób zgarnęła cały majątek.
Henryk Sienkiewicz chorował ciężko na serce. Sytuacja polityczna jaka wytworzyła się po1914 roku, wywołała w nim mnóstwo emocji. Wróciła w nim wiara w odzyskanie niepodległości. Wiele działał, zabierał głos, który miał dotrzeć do kraju i w miejsca gdzie zapadają ważne decyzje. Każde działanie kosztowało go mnóstwo emocji. Planował, że na Boże Narodzenie 1916 roku wróci do kraju…
Nie wrócił. Przy jego trumnie nakrytej całunem z białym orłem na czerwonym tle stali w jednym rzędzie przedstawiciele wszystkich krajów pozostających ze sobą w stanie wojny, również Niemiec i Rosji.
Zwłoki Henryka Sienkiewicza sprowadzono do Polski w 1924 roku. Ze Szwajcarii trumna jechała specjalnym pociągiem. W Czechosłowacji witana była przez prezydenta Masaryka. Na polskiej granicy czekały nieprzebrane tłumy ludzi. Tak było na całej trasie przejazdu, na każdej stacji, witany w kraju przez dygnitarzy, ale i prostych ludzi. Największe przywitanie zgotowała mu Częstochowa.
27 października w samo południe trumna została złożona w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie, w tym czasie cała Polska na dwie minuty pogrążyła się w ciszy. Ksiądz Antoni Szlagowski powiedział: " Za to więc, żeś te ziarna prawdy i piękna przynosił narodowi swemu, żeś do muzyki świata dodał dźwięk jeden, którego nie było, niech Twe ostateczne ‘Quo vadis’, stanie się Bożym zrządzeniem, wielkim gościńcem z zórz, wiodącym Cię ku żywotowi wiecznemu".
W 1944 roku, w czasie Powstania katedra została zupełnie zniszczona, pozostały gruzy. Cudem uchowały się podziemia z sarkofagiem Henryka Sienkiewicza, zniszczyli go szabrownicy. W listopadzie 1945 roku do Warszawy wróciła córka pisarza, dostała pozwolenie na wejście do podziemi. Płyta zasłaniająca wejście była zbyt ciężka jak na kobiece siły. Pomógł jej młody milicjant, po czym dyskretnie wycofał się, żeby w spokoju mogła pomodlić się i pobyć z ojcem. Po wyjściu z podziemi, chcąc podziękować milicjantowi, próbowała wsunąć mu w rękę parę groszy. Tak wspomina ten moment: „W mizernej twarzy zobaczyłam oczy pełne łez i wzruszenia. Cofnął rękę i powiedział, że Sienkiewicz to jego ukochany pisarz. Wiele razy już próbowano kwestionować wielkość Henryka Sienkiewicza. Próbowano umniejszyć jego autorytet. Sam noblista zdawał sobie z tego sprawę tak mówił o swojej popularności: „Wiedziałem, że jedni będą za mną nad miarę – drudzy nad miarę przeciw mnie, ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Zresztą i jam żołnierz swego rodzaju”. Wnuczka Jadwiga Korniłowiczówna: „Jego książki były, są i będą. Usunięcie ich z polskiej kultury okazało się niewykonalne”. Pewnie Michał Wołodyjowski podsumowałby: ”Nic to Panie Sienkiewicz , nic to”. Pokolenia wiernych czytelników nie pozwolą odejść w zapomnienie!
Henryk Sienkiewicz chorował ciężko na serce. Sytuacja polityczna jaka wytworzyła się po1914 roku, wywołała w nim mnóstwo emocji. Wróciła w nim wiara w odzyskanie niepodległości. Wiele działał, zabierał głos, który miał dotrzeć do kraju i w miejsca gdzie zapadają ważne decyzje. Każde działanie kosztowało go mnóstwo emocji. Planował, że na Boże Narodzenie 1916 roku wróci do kraju…
Nie wrócił. Przy jego trumnie nakrytej całunem z białym orłem na czerwonym tle stali w jednym rzędzie przedstawiciele wszystkich krajów pozostających ze sobą w stanie wojny, również Niemiec i Rosji.
Zwłoki Henryka Sienkiewicza sprowadzono do Polski w 1924 roku. Ze Szwajcarii trumna jechała specjalnym pociągiem. W Czechosłowacji witana była przez prezydenta Masaryka. Na polskiej granicy czekały nieprzebrane tłumy ludzi. Tak było na całej trasie przejazdu, na każdej stacji, witany w kraju przez dygnitarzy, ale i prostych ludzi. Największe przywitanie zgotowała mu Częstochowa.
27 października w samo południe trumna została złożona w podziemiach katedry św. Jana w Warszawie, w tym czasie cała Polska na dwie minuty pogrążyła się w ciszy. Ksiądz Antoni Szlagowski powiedział: " Za to więc, żeś te ziarna prawdy i piękna przynosił narodowi swemu, żeś do muzyki świata dodał dźwięk jeden, którego nie było, niech Twe ostateczne ‘Quo vadis’, stanie się Bożym zrządzeniem, wielkim gościńcem z zórz, wiodącym Cię ku żywotowi wiecznemu".
W 1944 roku, w czasie Powstania katedra została zupełnie zniszczona, pozostały gruzy. Cudem uchowały się podziemia z sarkofagiem Henryka Sienkiewicza, zniszczyli go szabrownicy. W listopadzie 1945 roku do Warszawy wróciła córka pisarza, dostała pozwolenie na wejście do podziemi. Płyta zasłaniająca wejście była zbyt ciężka jak na kobiece siły. Pomógł jej młody milicjant, po czym dyskretnie wycofał się, żeby w spokoju mogła pomodlić się i pobyć z ojcem. Po wyjściu z podziemi, chcąc podziękować milicjantowi, próbowała wsunąć mu w rękę parę groszy. Tak wspomina ten moment: „W mizernej twarzy zobaczyłam oczy pełne łez i wzruszenia. Cofnął rękę i powiedział, że Sienkiewicz to jego ukochany pisarz. Wiele razy już próbowano kwestionować wielkość Henryka Sienkiewicza. Próbowano umniejszyć jego autorytet. Sam noblista zdawał sobie z tego sprawę tak mówił o swojej popularności: „Wiedziałem, że jedni będą za mną nad miarę – drudzy nad miarę przeciw mnie, ale gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Zresztą i jam żołnierz swego rodzaju”. Wnuczka Jadwiga Korniłowiczówna: „Jego książki były, są i będą. Usunięcie ich z polskiej kultury okazało się niewykonalne”. Pewnie Michał Wołodyjowski podsumowałby: ”Nic to Panie Sienkiewicz , nic to”. Pokolenia wiernych czytelników nie pozwolą odejść w zapomnienie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz