czwartek, 31 marca 2016

2. Dorota i Jur






  MIŁOŚĆ! Wtedy kiedy jest najtrudniej potrzebujemy drugiego człowieka. Kogoś, kto swoją miłością przysłoni codzienną grozę, strach i biedę. Były miłości przypieczętowane sakramentem małżeńskim jeszcze w czasach wolnej Polski, przedwojennej. Okupacja, niepewność każdej chwili zwiększała potrzebę bliskości: ”  Mieliśmy ostatnią odprawę przed akcją, popatrzyłam na nich wszystkich. Ilu z nich nie wróci? Na Mańka patrzyłam setki razy… Boże Drogi, chroń go. Czy on się domyśla, że ja nie zniosłabym… Czy tak wygląda zakochanie?”. Tak opowiada o swoim pierwszym wielkim uczuciu jedna z konspiracyjnych dziewczyn. „Dzisiaj wiem, że to nie była miłość, ona przyszła później. Dla tak młodej dziewczyny pierwsze zauroczenie też było ważne, bardzo! Jechali na akcję do Celestynowa. Poszłyśmy ich pożegnać, było chłodno. Wróciłam, żeby wziąć dla niego sweter. Pomachałam mu. Ostatni raz. Zginął” – wspomina inna.
Potem było Powstanie i świadomość, że „ Dano nam bardzo krótkie życie”. Miłość miała być schronem, pancerzem, hełmem, ale i maleńką krainą szczęśliwości. „Jak mam zginąć, to chcę mieć pewność, że złączeni sakramentem należymy do siebie. Kiedyś tam nasze smutne dusze się odnajdą”. Ksiądz w zakurzonej sutannie, panna młoda w pożyczonej bluzce od koleżanki, pan młody ściskał w dłoni obrączki z kółek od firan. Przy zniszczonym ołtarzu, w obecności  kolegów z oddziału i świadków wymawiali słowa przysięgi :”…oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci…”. A śmierć stała już za progiem…
Były też miłości nieśmiałe, niewypowiedziane, dopiero się rodzące, którym nie dane było rozkwitnąć.

Dorota Górczak pochodziła z Wielkopolski. Była córką Powstańca Wielkopolskiego i posła na Sejm, Franciszka Górczaka. W październiku 1939 roku został rozstrzelany przez Niemców. Reszta rodziny musiała wyjechać z Wielkopolski. Schronienie znaleźli w Warszawie. Dorota wychowana w duchu ogromnego patriotyzmu zaczęła działać w Szarych Szeregach.
Jerzy Konstanty Hołownia pochodził z Włocławka, był synem głównego inżyniera włocławskiej „Celulozy”. Działalność konspiracyjną rozpoczął w rodzinnym mieście, tutaj składał przysięgę w ZWZ. W 1940 roku Niemcy zaczęli wysiedlać ludność Włocławka, uciekł wtedy do Warszawy. Miał tutaj wielu przyjaciół, którzy wprowadzili go do podziemia.
Dorota i Jur spotkali się w sklepie Pakulskich, on był sprzedawcą ona kasjerką.

Codziennie spędzali razem wiele godzin. Praca, obiady w stołówce, coraz częstsze rozmowy  i podobny los wysiedleńczy spowodował, że bardzo się zaprzyjaźnili. Jur czuł się odpowiedzialny za Dorotę, odprowadzał ją do domu, troszczył się. Powoli rodziła się miłość. Pomimo okupacji byli szczęśliwi. Oboje wiedzieli o swojej działalności konspiracyjnej, ale nie rozmawiali o tym. Kiedy wybuchło Powstanie on był już w Batalionie „Parasol”, ona była łączniczką. Nie mamy informacji czy w sierpniu spotykali się i jak często. Jur był w grupie szturmowej Janusza Brochwicza Lewińskiego. Brał udział w walkach o Pałac Michlera. Wykazywał się ogromną odwagą, butelką benzyny zatrzymał atakujący niemiecki czołg. Z Woli przeszedł na Stare Miasto, tam pod koniec sierpnia został ranny. Koledzy przenieśli go kanałami do Śródmieścia. Pewne jest, że wtedy była przy nim Dorota. Zdecydowali się na ślub. Udzielił go ksiądz o nieznanym nazwisku. Wszystko odbyło się 5 września w prywatnym mieszkaniu, w którym kwaterowali. Przed pójściem do niewoli, zaprowadził żonę do rodziców przyjaciela Jerzego Jabłońskiego i poprosił, żeby się nią zaopiekowali. Dorota przez kilka dni była z nimi. W Pruszkowie pogubili się. Od tej pory życie dziewczyny ma wiele znaków zapytania. Na pewno trafiła do obozu w Brzegu koło Wrocławia (Brieg zu Breslau).  Stamtąd pisała do swojej babci, Anny Śliwińskiej: „
: „Jestem tu zupełnie sama. Najbliższe koleżanki poległy w akcji – ja wyszłam jakoś cało. Wolałabym jednak śmierć pod gruzami całkowicie spalonej, zniszczonej i skrwawionej Warszawy, niż tę poniewierkę. Są to koszmary, o których sił nie starcza pisać, a nikomu
się nie śniło”. Lata 1945 -1953 próbował odtworzyć jej syn prof. Marek Dyżewski. Najprawdopodobniej szukała męża, ale jedyne informacje mówiły o jego śmierci. Zagubiona, samotna, prawdopodobnie za namową rodziny wyszła za mąż za przedwojennego oficera, dużo starszego od niej. Zgodne to było małżeństwo, ale z „innych światów”. W tym czasie Jerzy będący w Anglii, natrafił na ślad Doroty i zaczął pisać. Czy listy dotarły do niej, czy w trosce o kobietę i jej nową rodzinę przejmowali je najbliżsi  i oni odpowiedzieli Jerzemu – też nie mamy pewności. W każdym razie on postanowił uwolnić żonę od przysięgi i wystąpił do polskiego sądu o unieważnienie związku: „Wobec zaistniałego faktu, że powyższy list doniósł mi również o zawarciu związku małżeńskiego (cywilnego) przez moją żonę, ja dobrowolnie i świadomie proszę o wszczęcie postępowania prawnego do unieważnienia związku małżeńskiego, zawartego przeze mnie w dniu 5 września 1944 roku”. Dorota była już matką sześcioletniego synka i czteroletniej córeczki, kiedy dotarło do niej pismo unieważniające małżeństwo zawarte z Jerzym Hołownią. Miała 30 lat. Zmarła na skutek wylewu krwi do mózgu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz